Bhopal i okolice – dylematy podróżnika [Indie, Madhya Pradesh]

Zacząłem się ostatnio zastanawiać jak to jest z tym naszym podróżowaniem z dziećmi. W sumie ze swoimi maluchami jeździ już coraz więcej rodzin, ale niewiele znam osób, które jeżdżą tak często i intensywnie jak my. Na tej kanwie zadałem sobie pytanie, dlaczego tak jest. Generalnie obiektywnie można stwierdzić, że podróżowanie z dziećmi nie jest łatwe. Podróżowanie generalnie bywa meczące, a podróżowanie z dziećmi jest w zupełnie innej lidze, bo gdy zwykły turysta po podroży ma czas dla siebie (możne sobie odpocząć: poczytać, pospać) to turysta-rodzic musi zająć się swoimi maluchami, które nie dojść, że marudziły w czasie podroży to po zakończeniu przejażdżki oczekują, że się je zabawi, nakarmi, przewinie, generalnie że się człowiek nimi zajmie. W praktyce oznacza to drastyczne ograniczenie czasu dla siebie i pełne poświęcenie się naszym latoroślom i to bez względu, czy nam się chce, czy nie, czy mamy na to ochotę, czy nie, czy jesteśmy w formie, czy nie.

Oczywiście nie zawsze musi być tak źle. Trochę może demonizuję, bo wiele zależy od tego jakie mamy dzieci, ile mamy tych dzieci i ilu dorosłych przypada na dziecko. Jak ten ostatni wskaźnik jest większy od jedności nie jest źle, ale jak już zbliży się do jedynki, albo nie daj Boże spadnie poniżej tej magicznej granicy to robi się niewesoło. No w każdym razie my już jesteśmy w punkcie przegięcia. Na dwójkę dorosłych przypada dwójka dzieci i czasami gdy jestem już na skraju wytrzymałości myślę sobie o tych rodzicach, którzy z powodzeniem podróżują z trójką dzieci. Naprawdę nie wiem jak oni to robią. Chapeau bas.

W każdym razie skończę już marudzić. Zamiast tego kilka zdjęć z wycieczki do Gyaraspuru. Czterogodzinna godzinna wyprawa  obfitowała w sporo przygód. Przejazd zajął nam z 1,5 godziny, powrót mniej więcej tyle samo. Na miejscu spędziliśmy może z 45 minut. Najpierw Michaś się obraził i ryczał przez 45 min, potem zasnął, dołączając do swojej siostry, która odpadła na wczesnym etapie podroży. W czasie zwiedzania Michaś spał w samochodzie, więc musieliśmy oglądać świątynię na zmiany. Janka poszła z Marysią i … zasikała sobie spodenki. Ostatnio robi nam to regularnie kilka razy dziennie, co wcale nie oznacza, że się do tego przyzwyczailiśmy. W drodze powrotnej dziewczyna miała nawet przez chwilę dobry humor, ale do czasu. Jak nagle wpadła w furię, to skończyła się drzeć dopiero po powrocie do hotelu. Szał był tak duży, ze ściągnęła wszystkie ubranka i jechała na golasa. Pod koniec do chóru rykulców dołączył też Michatek, który akurat się obudził i przypomniał sobie, że za swoje wcześniejsze zachowanie dostał karę, co od razu popsuło mu humor i nam też.

Świątynia była za to bardzo urokliwa.

 

 

 

 

 

 

 

This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

4 Responses to Bhopal i okolice – dylematy podróżnika [Indie, Madhya Pradesh]

  1. kaja says:

    Taaa, świątynia urokliwa 🙂

  2. ada says:

    Po naszym pierwszym od 5 lat, 4-dniowym wyjezdzie bez dzieci (tz. bez tych widocznych a nie tych w brzuchu :)), ja bym to Bastuszka przeredagowala twoje wywody tak: “Ogolnie zycie z dziecmi nie jest latwe :).” A reszta dotyczy nie tylko podrozowania, ale tez codzinnosci (przynajmniej nasze tak maja). “Dzieci oczekują, że się je zabawi, nakarmi, przewinie, generalnie że się człowiek nimi zajmie. W praktyce oznacza to drastyczne ograniczenie czasu dla siebie i pełne poświęcenie się naszym latoroślom i to bez względu, czy nam się chce, czy nie, czy mamy na to ochotę, czy nie, czy jesteśmy w formie, czy nie.” Tak wiec Twoje obserwacje sa UNIWERSALNE :). Cmok cmok, stesknilismy sie za Wami!

  3. Kajtostany says:

    Zgadzam się z Adą. Takie jest życie z dzieciakami. A z moich obserwacji to w czasie podróży jest lepiej niż na co dzień. Łatwiej jest zająć czymś dziecko, zaciekawić je i przynajmniej Kajtek w drodze zachowuje się duuużo lepiej niż w domu:)
    A co do tego, że jedni mniej, a drudzy więcej… myślę, że wytłumaczenie jest prozaiczne, po prostu nie mają takiej możliwości… finansowej lub urlopowej.

  4. Marysia says:

    Bastek pisał ten wpis na gorąco, zaraz po kryzysowej podróży… Na szczęście zwykle nie jest aż tak źle, chociaż już dawno przestałam pakować książkę dla siebie. W domu przynajmniej mamy chwilę na relaks jak dzieci zasną, na wyjazdach padamy razem z nimi. Oj, marzy nam się wyjazd we dwoje 🙂

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *