W drugi weekend września dzieciaki miały w polskiej szkole zajęcia on-line. Ich nauczyciel jest jeszcze w kwarantannie po powrocie z urlopu w kraju. W związku z tym mogliśmy nieco elastyczniej planować sobotnio-niedzielny harmonogram zajęć. Takiej szansy nie mogliśmy przeoczyć, szczególnie, że zwykle wrzesień to w Pekinie i okolicach najpiękniejsza pora roku. Tym razem na cel upatrzyliśmy sobie Chengde – niewielkie miasteczko będące kiedyś górską rezydencją cesarzy i ulubionym miejscem ucieczki pekińskiego dworu przed letnim skwarem.
Szkoda tylko, że pogoda nam nie do końca podpasowała i słońce świeciło w czasie sobotnich zajęć szkolnych, a w niedzielę – kiedy już mieliśmy wolne – było pochmurno. Nie mieliśmy też szczęścia w drodze powrotnej, bo wpadliśmy w jakąś potworną falę korków i w rezultacie wracaliśmy godzinę dłużej niż planowaliśmy.
Samo Chengde jednak spełniło oczekiwania. Z ciekawy atrakcji udało nam się obejrzeć: bardzo duży zespół parkowy (w obwodzie 14 km – wiem, bo obiegłem cały), klasztor Putuo Zongcheng Temple – kompleks przypominający słynny tybetański Pałac Potala i niezwykła skała młot – taka nasza Maczuga Herkulesa. Z ciekawostek to parku nie udało nam się dokładnie obejrzeć, bo Basiunia przez nieostrożność wpadła do stawu i musieliśmy się ewakuować do hotelu w trybie natychmiastowym 🙂
Na zdjęciach te atrakcje wyglądają tak:
