Nadal nadrabiam zaległości, ale widzę już światełko w tunelu. Dlatego dziś głównie relacja zdjęciowa.
W Datongu zatrzymaliśmy się w bardzo przyjemnych hostelu. Ale atrakcje są głównie pod miastem. Do pierwszej trafiliśmy zupełnie przypadkiem bo chcieliśmy zwiedzać Wiszący Klasztor a trafiliśmy do położonego tuż obok górskiego rezerwatu, który w sumie też był bardzo fajny ale Wiszącym Klasztorem (na zdjęciu) zdecydowanie nie był. Na szczęście klasztor też nam się udało zwiedzić Główną atrakcją Datongu są oczywiście buddyjskie jaskinie z fantastycznymi posągami wykutymi w skale. Rekwizyt nr 1 Rekwizyt nr 2 i nr 3 Ludzi tu było naprawdę sporo, ale na szczęście teren też był duży, więc się jakoś wszyscy pomieścili. Znacznie puściej było z dala od utartych szlaków czyli m.in. na Chińskim Murze. Bardzo ładny odcinek z gliny i piachu. I tu jeszcze jedno fajne miejsce: wulkany Na zdjęciach tego nie widać, ale pogoda się nam tego dnia strasznie zepsuła trochę padało, a do tego niemiłosiernie wiało.