Fatehpur Sikri, czyli zwiedzamy okolice Agry [Indie, Uttar Pradesh]

I czas na ostatni punkt wycieczki, właściwie dwa ostatnie punkty. Stanowiły je dwie atrakcje zlokalizowane na przedmieściach Agry.

Dziś o pierwszej z nich:

Fatehpur Sikri.

Do Fatehpur Sikri już się kiedyś wybieraliśmy. Tylko, że wtedy czasu na dokładne obejrzenie nie starczyło, bo utknęliśmy w korku.

Jako, że miejsce jest na liście UNESCO, to trudno nam byłoby sobie wybaczyć, że nie zwiedziliśmy go dokładnie. Zwłaszcza, że jest tak blisko nas.

Fatehpur Sikri słynie nie tylko z pięknej architektury, ale też nieprzeciętnej liczby naganiaczy, którzy niczym wygłodniałe sępy rzucają się na zdezorientowanych turystów. Ich ogólny cel jest prosty: zarobić pieniądze. Metody są jednak najróżniejsze. Najczęściej pracują w grupach. Starając się najpierw zdezorientować ofiarę. Przygoda zaczyna się na parkingu, stąd do wejścia jest jakieś 500 m, ale w którą stronę? Jedni powiedzą, że wejście jest w lewo (bo tam sklepik z pamiątkami prowadzi ich brat), inni, że koniecznie musimy iść w prawo (bo tam wodą handluje ich kuzyn). W rzeczywistości dojdziemy i tak i tak, ale najszybciej byłoby gdybyśmy poszli prosto :). Ogłupiony turysta – niczym ogłuszone zwierzę – jest łatwiejszym celem i sam poprowadzi się na rzeź. Doskonalony przez lata warsztat pracy nie daje przyjezdnym zbyt wielkich szans. Jedyna strategia przetrwania: nie ufaj nikomu. Zawczasu przeczytaj przewodnik, zapamiętaj trasę i śmiałym krokiem idź przed siebie. Nie zwracając uwagi na zaczepki. Unikaj fałszywych przewodników, z których usług “korzystanie jest obowiązkowe” i równie natarczywych rikszarzy, którzy twierdzą, że nie ma innej możliwości dostania się do wejscia, jak ich pojazdem (w rzeczywistości jeśli się nie chce iść to można podjechać wahadłowym autobusem).

Dla nieprzygotowanych przybyszy zetknięcie z Fatehpur Sikri może być prawdziwym szokiem. My na szczęście jesteśmy już zaprawieni w boju. Nie przewidzieliśmy jednak niestety, że tego dnia, co my do Fatehpur Sikri wybierze się aż tak dużo miejscowych turystów. Chyba był jakiś festyn, albo coś podobnego.

 W rezultacie zwiedzanie było prawdziwą ścieżką zdrowia. Przez 3 lata przyzwyczailiśmy się do sławy. Tym razem mieliśmy do czynienia z kulminacją naszej popularności. Miałem nawet wrażenie, że ci wszyscy Indusi wcale nie przyjechali podziwiać architektury stolicy Wielkich Mogołów. Oni tu są by zrobić zdjęcie naszym dzieciom, a jeszcze lepiej z naszymi dziećmi. One snap. Only one photo. Kto by przypuszczał, że sława jest tak męcząca.

A poniżej jeszcze kilku ze spotkanych po drodze turystów:

This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *