Pierwszym punktem naszego programu była wizyta w Jeddah. Wylądowaliśmy już po zmroku i ku naszemu zdziwieniu nigdzie nie mogliśmy znaleźć biura wypożyczalni, w której zamówiliśmy samochód. Możecie sobie wyobrazić: my w zupełnie nieznanym miejscu, za oknem noc, dzieci słaniają się na nogach, bagażu tyle, że ciężko się o kilka metrów przesunąć (trzeba Wam wiedzieć, że poza rzeczami i jedzeniem wzięliśmy też z Delhi trzy foteliki samochodowe), komórki jak na złość nie działają, a my próbujemy rozwiązać zagadkę zniknięcia samochodu i samochodowej wypożyczalni. Po jakiejś godzinie udało się w końcu ustalić, że nasza firma choć dostała pełne namiary przylotu nie tylko nikogo po nas nie wysłała, ale zapomniała nas też poinformować, że jej biuro mieści się na zupełnie innym terminalu (20 km od miejsca naszego lądowania). Nie było wyjścia wsiedliśmy z całym naszym majdanem w taksówkę i pojechaliśmy. Na miejscu okazało się, że nie bardzo mamy jak zapłacić, bo w firmie nie działa terminal (już od kilku dni). Potem powiedziano nam, że musimy przejechać jeszcze kilometr darmowym autobusem (znów trzeba było przenieść śpiące dzieciaki i przerzucić cały bagaż do i z autobusu). W kolejnym biurze dowiedzieliśmy się, że samochód nie jest jeszcze w zasadzie gotowy i to mimo tego, że zgłosiliśmy się po jego odbiór z trzygodzinnym opóźnieniem. Skąd my znamy te klimaty?
Na szczęście potem poszło już sprawnie. Do hotelu dotarliśmy w niecałe 20 minut i przed pierwszą byliśmy już w naszym apartamencie.
Dygresja: Apartamenty to całkiem popularny w Arabii Saudyjskiej rodzaj zakwaterowania. Dla naszej pięcioosobowej rodziny okazały się strzałem w dziesiątkę. Korzystaliśmy z nich w zasadzie w każdym mieście, w którym przyszło nam nocować.
Zwiedzanie Jeddhy zaczęliśmy od starego miasta – jednej z trzech saudyjskich atrakcji turystycznych wpisanych na listę UNESCO.
Właściwie mieliśmy zacząć od akwarium, ale trochę pobłądziliśmy i w rezultacie skończyliśmy właśnie na starym mieście.
Al-Balad, bo tak nazywają je miejscowi – musiało być kiedyś prawdziwą perłą miejskiej architektury.
Niestety przez ostatnie czasy tradycyjna tkanka miejska mocno podupadła na zdrowiu.
Spora część mieszkańców wyprowadziła się do nowoczesnych domostw na przedmieściach.
Na szczęście w paru miejscach trwają prace renowacyjne i wiele budynków może niedługo zyskać drugie życie.
Jak się później zorientowaliśmy na starym mieście wciąż można było zobaczyć takich Saudyjczyków, jacy żyli w tym kraju dawniej.
Stare miasto w Jeddzie jest swego rodzaju oazą tradycji, czy skansenem dawnej kultury – jak powiedzieliby inni.
Reszta kraju zmieniła się bowiem w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nie do poznania i zupełnie nie przypomina Al – Balad.
My przy okazji zwiedzania zrobiliśmy też małe sprawunki, kupując dla Marysi oryginalną arabską abaję.