Koza [Indie, Radżastan]

Powoli orientujemy się jak “druga koza” wpłynęła na nasze podróże. I trzeba przyznać – nie jest lekko, choć nadal warto 🙂

Przede wszystkim każda wycieczka, wyprawa, wyjście to małe wyzwanie – a na pewno nie odpoczynek dla usiłujących się rozdwoić rodziców. O dłuższej chwili dla siebie, czytaniu książki, napiciu się w spokoju zimnego piwa, porozmawianiu o niczym, a nawet przejrzeniu przewodnika (czyli podstawowych czynnościach turysty), nie ma co marzyć – zawsze przynajmniej jedno dziecko wymaga przewinięcia, nakarmienia, uśpienia lub zabawienia. Dzieci śpią jednocześnie tylko w nocy (oczywiście z przerwami) oraz w samochodzie, kiedy to obydwoje rodzice muszą 100% uwagi poświęcić trasie – o czym przy okazji.

Dzieci (szczególnie ruchliwe dwulatki) wymagają też starannego przygotowania podróży, tak by zapewnić im odpowiednie dla wieku atrakcje. W Rajasthanie sprawdziła się farma wielbłądów, świątynia szczurów, a nawet zwiedzanie fortu. Zupełnie nie interesowały Michatka za to pięknie zdobione haveli (charakterystyczne dla regionu Shekhawati bogate, choć podupadłe posiadłości) i sytuację ratowały tylko liczne wielbłądy, osiołki, krowy i kozy kręcące się naokoło. Dodatkowo o tej porze roku jest w Rajasthanie jeszcze zbyt gorąco, żeby w ciągu dnia wyjść do parku lub ogrodu, więc całymi godzinami usiłowaliśmy zająć czymś synka w klimatyzowanym pokoju hotelowym. Bardzo liczymy, że już za miesiąc/dwa warunki się poprawią, przestanie padać, a temperatura spadnie przynajmniej poniżej 30 stopni w cieniu.

Poza tymi drobnymi niedogodnościami zmagaliśmy się jeszcze z buntem dwulatka oraz nieuniknioną zazdrością Michatka o młodszą siostrę. Bunt objawiał się dzikimi awanturami z niezrozumiałych dla nas powodów (co w restauracjach pełnych ludzi jest nieco krepujące), zazdrość – naleganiem byśmy traktowali go tak samo jak Jankę, czyli nosili na rękach, wozili w wózku i bez przerwy przytulali. Szczęśliwie nie odbija się to na samej Małej, którą Michaś chętnie pomaga przewijać, głaszcze po głowie i dba, żeby zawsze z nami była.

Przy tym wszystkim Bastek dał szczęśliwie radę zrobić trochę zdjęć, co widać w kilku poprzednich wpisach. A już wkrótce wybieramy się na kolejne wycieczki po Indiach z cichą nadzieją, że będzie coraz łatwiej albo że się przyzwyczaimy. A odpoczywać zawsze możemy w pracy lub w domu jak Michaś jest w przedszkolu …
This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

One Response to Koza [Indie, Radżastan]

  1. będzie łatwiej? haha, jak janka przestanie leżeć, a zacznie raczkować? 🙂 to dopiero będzie wesoło… podobno łatwiej jest jak młodsze skończy 2, a starsze 4. moi rodzice też na to czekają 🙂

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *