Wyjazd do Bengalu Zachodniego i Sikkimu był w naszym podróżniczym życiu jednym z najtrudniejszych. Nie dość, że był najdłuższy (dwa tygodnie to może nie powalają, ale dla nas w Indiach była to nowość), to mieliśmy też bardzo ambitny program, do pokonania kilkaset kilometrów po krętych górskich drogach i na koniec pięciodniowy trekking w Parku Narodowym Singalila. Przez to wszystko musieliśmy też zabrać mnóstwo bagaży: trzy duże plecaki (Michaś: “mój plecak jest ten mały, zielony”), dwa nosidełka, wózek i fotelik. Żeby nie musieć tego wszystkiego wozić ze sobą przez cały wyjazd postanowiliśmy urządzić sobie tymczasową bazę w jednym z hoteli w Darjeeling, gdzie zostawialiśmy zbędne elementy naszego ekwipunku.
Oczywiście największą niewiadomą był pomysł wędrówki po Himalajach. I o ile sam trekking, który wybraliśmy, jest w miarę dobrze opisany i stosunkowo łatwy, to prawdopodobnie nikt do tej pory nie podejmował się pokonania go z dwójką małych dzieci. Generalnie niewiele jest też informacji na temat tego typu wędrówek, czyli kwestii dotyczących bezpieczeństwa pobytu maluchów na wysokościach powyżej 3 tys. metrów. To wszystko sprawiło, że musieliśmy się do naszej wyprawy przygotować szczególnie. Ale o tym w następnych wpisach.
Dobytku rzeczywiście mieliście sporo 🙂
Wozek na szlaku? To rzeczywiscie musial byc raczej latwy….
Tak ja napisaliśmy w tekście zbędne elementy ekwipunku zostawały w jednym z hoteli. Wózek potrzebny był na pierwszą część wyjazdu. Na trekking go nie zabraliśmy.