Losar poza Leh [Indie, Ladakh]

Z tym obchodami to generalnie miałem niezłą zabawę. Na tydzień przed zmieniałem daty wylotu, żeby lepiej dopasować swój pobyt do terminu festiwalu. Na miejscu okazało się, że rzeczywistość nie sprostała wyobrażeniom i kalendarz obchodów dość drastycznie rozmija się z moimi planami.
Opisywany w poprzednim wpisie Losar w Leh obejrzałem trochę przez przypadek. W sumie tego dnia w ogóle miało mnie jeszcze nie być w Leh. Wiedziony przypływem zdrowego rozsądku postanowiłem przylecieć do stolicy Ladaku dzień przed rozpoczęciem Losaru i spędzić cały Boży dzień na odpoczynku. I to mnie uratowało, bo na miejscu okazało się, że zamiast leczyć chorobę wysokościową (w końcu Leh leży na 3500 metrów npm) muszę biec do klasztoru, bo to jedyna okazja by wziąć udział w celebracjach. I tak udało mi się zobaczyć piękne tradycyjne stroje i ciekawe układy taneczne.
Podobna niespodzianka spotkała mnie w Basgo. Położona 40 km od Leh wioska miała słynąć z obchodów Losaru. I zdaje się, że rzeczywiście zachowały się tu tradycyjne zwyczaje, podobne do tych sprzed stu i więcej lat. Tylko nie do końca miałem się o tym okazję przekonać naocznie, bo zamiast na najbardziej kolorowy ostatni dzień festiwalu, trafiłem na dzień pierwszy. Nota bene w Basgo obchody zaczęły się trzy dni później niż w stolicy. Nawet moi miejscowi znajomi wydawali się być tym faktem zdziwieni. A żeby było ciekawiej to mieszkańcy Basgo również nie potrafili jednoznacznie określić, kiedy nastąpi kulminacja tego buddyjskiego święta. Jak to mawiają tu u nas w Indiach: taka karma. I choć miał to dla mnie być główny punkt programu starałem się nie załamać, spojrzeć na jasną stronę życia i wciągnąć z tych obchodów tak dużo jak się tylko da.

A Wam drodzy Czytelnicy pozostaje obejrzeć zdjęcia z rozpoczęcia Losaru w Basgo, rzeczone rozpoczęcie nazywa się tam “Lama Dzugu”


Nasza historia rozpoczyna w basgijskim klasztorze.

Gdzie miejscowy lama za pomocą świętej wody

Przyjmuje na kilka dni do swego klasztoru trzech mieszkańców wioski.

Odbywa się to m.in. przez polanie im głowy wodą. A dodam, że termometr wskazywał tego dnia jakieś -15 stopni C.

Potem odbyło się jeszcze kilka dodatkowych ceremonii.

Których kulminacją była modlitwa w klasztorze.

Na koniec “mnisi” zeszli do wioski błogosławić domy i ich mieszkańców

i wszystkie okoliczne pojazdy.

Tu jeszcze dwa zdjęcia z wioski Basgo. Pierwsze jednego z mieszkańców rozgrzewającego się herbatą.

Nepalskich dzieci odgrzewających się przy ognisku. W tym roku nie wróciły do ojczyzny i musiały zimę spędzić w niegościnnym Ladakhu.

This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *