Na sportowo (2) [Chiny]

Pamiętacie, jak braliśmy udział w rikszowych zawodach na orientację? To było już prawie 10 lat temu, ale bezwzględnie tamte chwile w rikszy w poszukiwania zaklinacza węży, krowy i kogoś – kto załatwia się w miejscu publicznym – należą do najlepszych wspomnieć z naszego pobytu w Indiach.

Jak się okazuje w Pekinie też nie brakuje obcokrajowców z szalonymi pomysłami. I tak w ostatnią sobotę brałem udział w Biegu Historycznym. W założeniu miało to być bieganie i zwiedzanie w jednym. I rzeczywiście było, ale głównie bieganie i to z wywieszonym językiem, bo organizator tego całego zamieszania okazał się jakimś niewyżytym zawodnikiem, który pędził w początkowych kilometrach pod 14 km/h (a miało być 12 km/h). Ledwo byłem w stanie się za nim utrzymać… Szczęśliwie była też druga grupa w założeniu miała biec 10 km/h (a podobno biegła pod 12 km/h). Ja zupełnie nie spodziewając się takich warunków na miejsce zbiórki dotarłem biegiem i tym sposobem miałem już w nogach dobrą piątkę. Po pierwszy kilometrach myślałem, że wymięknę. W szczególności, że dzień był z tych cieplejszych. Uratowało mnie tylko to, że z czasem wszyscy osłabli, a prowadzący robił co pewien czas przystanki, by trochę poopowiadać o tym co widzimy (skąd on miał na to wszystko siłę?). Trasa urozmaicona, prowadząca miejscami wąskimi uliczkami hutongów, ale także szerokimi bulwarami, spory odcinek po parkach i wzdłuż dawnej fosy, co się chwali mało biegania w ruchu miejskim, czy po zatłoczonych chodnikach. A na koniec zimne piwo na uzupełnienie elektrolitów.

***

Kontynuując wątek sportowy chciałem dodać, że kupiłem sobie szosę. Postawiliśmy ją w sypialni, dzięki temu oboje z Marysią możemy podziwiać jej smukłą sylwetkę zasypiając i budząc się z tym cudownym widokiem. Jednoznaczny dowód, że kryzys wieku średniego daje znać o sobie. Po mieście – z uwagi na ruch – nie da się na niej specjalnie jeździć, ale namierzyłem już fajny klub kolarski, który co weekend robi wycieczki po okolicznych górach. Byłem już z nimi na jednej takiej eskapadzie. Ruch okazał się niewielki, asfalt gładki, powietrze czyste, a widoki super – czyli wszystko czego rowerzyście do szczęścia potrzeba.

Jadę na kolejną taką wycieczkę!

This entry was posted in chinski and tagged . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *