Tym razem przez Polskę po prostu przelecieliśmy. Prawie tak jak czyni to Mikołaj w wigilijny wieczór. Wpadliśmy i wypadliśmy i tyle nas widziano. Były spotkania z rodziną, kilkoma znajomymi, szybkich zakupów, m.in. 20 kg jedzenia dla nas i drugie 20 kg dla Basiuni :), drugie tyle zjedliśmy na miejscu (za zapas, do dziś próbuję te dodatkowe kilogramy zgubić), świętowaliśmy urodziny Basiuni i na koniec widzieliśmy się z Mikołajem, który tak jak my przyleciał samolotem.
W ciągu tych czterech lat nigdy jeszcze nie wracaliśmy z dziećmi do Polski zimą. Baliśmy się pogody, tego, że dzieciaki nie będą miały odpowiednich ubrań i że ktoś się przeziębi. Na szczęście maluchy szybko się przyzwyczaiły do zakładania 5 warstw ubrań, ciepłych butów, czapek, szalików i rękawiczek, a złośliwe wirusy trzymały się od nas z daleka.
A na święta wróciliśmy do domu, do Delhi.
Janka prawie całego Mikołaja przespała 🙂