Teraz jestem już mądrzejszy i doświadczenia z ostatnich dwóch tygodni, ale decyzja o wyjeździe na urlop do Kambodży była dość spontaniczna. Początkowo zimowe ferie mieliśmy spędzić w Chinach, jeżdżąc na nartach i oglądając Góry Awatara, ale odstraszyła nas pogoda. Prognozowane -30- -20 C w ośrodku narciarskim skutecznie ochłodziło mój entuzjazm. To w razem z post-kowidowym otwarciem Chin i zaczynającymi się pojawiać nowymi
połączeniami lotniczymi stworzyło szanse na podróż po szeroko pojętym regionie.
Dlaczego w zasadzie wybraliśmy Kambodżę? Bo ceny biletów lotniczych w interesującym nas okresie były najbardziej atrakcyjne. Dopiero z czasem zdaliśmy sobie sprawę, że mamy tu nie wyrównane rachunki. Bo w Kambodży byliśmy dokładnie trzy lata wcześniej. Także na urlop w czasie Chińskiego Nowego Roku. Był to jednak rok specyficzny, w Chinach pojawił się dziwny wirus, który zaczął niepokoić lekarzy na całym świecie. Przez cały wyjazd śledziliśmy wszystkie newsy, próbując zrozumieć co się dzieje i wymyślić co dalej. Skończyło się rozdzieleniem rodziny, ewakuacją mnie i dzieciaków do Polski, powrotem Marysi do Pekinu i prawie 4 miesięczna rozłąką. Nic więc dziwnego, że po takim “urlopie” prawie nic z tamtej Kambodży nie pamiętaliśmy…
