Jednym z podstawowych wyzwań planowania wyjazdu było dogranie logistyki. Arabia Saudyjska do małych nie należy. Na pierwszy rzut oka główne atrakcje mogą wdawać się niespecjalnie od siebie oddalone. Dopiero bliższe spojrzenie na mapę ujawnia pewne problemy z jakimi zmierzyć musi się turysta, szczególnie ten podróżujący z dziećmi. Naszym głównym problemem było to w jaki sposób pokonać dystans pomiędzy poszczególnymi miastami i nie zamęczyć siebie i naszych maluchów. W końcu zdecydowaliśmy się na kompromis: część dystansu pokonaliśmy samolotem, a części trasy podzieliśmy na mniejsze odcinki. I tym sposobem przystanek pomiędzy Jeddah a Al -Ulą wypadł nam w Yanbu. To niczym niewyróżniające się miasteczko okazało się być dość ciekawym miejscem na wieczorny postój i poranny spacer. Po pierwsze tak jak w Jeddah tu też było kiedyś stare miasto.
Które niestety obróciło się w ruinę.
Oczywiście spacer po ruinach też może dostarczać ciekawych wrażeń.
Po drugie ulotka turystyczna, którą znaleźliśmy w hotelu
polecała odwiedzić lokalny targ rybny.
Skusiliśmy się z Basiunią i nam się podobało,
ale zdecydowanie największą atrakcją był nowy kompleks parkowy.
Z jeziorkiem i placem zabaw i oczywiście z polowym meczetem.
Nasze maluchy były zachwycone, my zresztą też.
Po długiej podróży zabawa wśród zieleni – pierwsza klasa.