Ale zaraz zaraz…
Zanim dotarliśmy do Indii mieliśmy jeszcze przymusowy postój w Stambule (nasz samolot z Warszawy miał spore opóźnienie i przez to nie zdążyliśmy na lot do New Delhi).
Dzięki temu dostaliśmy niepowtarzalną szansę spędzenia 24 godzin w Turcji. No może nie do końca 24 godziny, bo gdy odjąć czas wykorzystany na sen, transporty z i do lotniska, a także posiłki, które zapewniły nam linie lotnicze, to w sumie czasu było akurat tyle by zobaczyć ścisłe stambulskie hity: Hagie Sofię i Błękitny Meczet, przejść się po centrum i odwiedzić bazar.
Ostatnio Wszyscy i wszystko przypomina mi jak bardzo tęsknię za Stambułem, Turcją i moją drogą koleżanką Birgul… I pomyśleć, ze nie byłam tam już 3 lata!!! Aż mnie ściska. Moze na wiosnę uda się wziąść kilka dni wolnego i skoczyć choć na chwilkę….. Pamiętasz Marysiu naszą "wyprawę" firmową do Turcji? Pozdrawiam Klaudia
My jedziemy do Turasów dopiero 16-go października.
Jasne, że pamiętam wyprawę do Turcji – to przecież wtedy byłam pierwszy raz w Azji…no i sporo się działo 🙂 marysia