Sudańczycy to przemili ludzie. Na ulicach, autobusach i restauracyjkach otaczają nas cały czas uśmiechnięte brązowe i czarne twarze. Zawsze ktoś mówi po angielsku, pokaże drogę, podpowie właściwą cenę, a nawet zaprosi na odpoczynek do siebie. Na Sudańczykach z północy nie widać piętna wojny, walk międzyplemiennych czy klęski humanitarnej w Darfurze (w końcu to ładne kilka dni drogi z Chartumu). Nie widać podziałów – kubek wody z Nilu dostanie każdy, gdy tylko poprosi. I nie widać biedy i głodu, chyba że skrywają się pod kolorowymi chustami i uśmiechami “how are you mister?”
Innymi slowy:
Wyjezdzamy z Sudanu. Nie dostalismy wizy do Erytrei – zabraklo na chyba cierpliwosci i czasu. Jutro jedziemy do Etiopii.
Wszyscy śledzimy waszą podróż i czekamy na wiadomości, jak czeka się na kolejny rozdział ciekawej książki. Naprawdę, zawsze po powrocie z pracy pytam Julę czy jest coś nowego. Tak więć nie ustawajcie w biegu i w pisaniu. Wnosi to trochę czegoś innego, czegoś za czym tęsknimy.
Maternikowie
Pozdrawiam Was Kochani.
Wczoraj wysłałam e-maila.Wasz pamiętnik super.Czekamy na więcej i życzymy interesujących przeżyć.L.+Reszta.Buziaczki!