W tłumie czuć było rosnące napięcie. Wśród 50 drużyn zgromadzonych na starcie “Pierwszego Delhijskiego Wyścigu Tuk-Tuków na orientację” nie było chyba ani jednej, która choć skrycie nie myślałaby o wygranej. Nie inaczej było z nami. Delhi znamy już całkiem nieźle, mamy też spore doświadczenie z tego typu imprez. Jeśli Michaś wytrzyma 6 godzin w rikszy to powinno być nieźle.
Najpierw tradycyjna odprawa, wyjaśnienie zasad, dostajemy listę zadań. I biegiem do naszej rikszy. Jedziemy. W wolnej chwili na spokojnie zerkamy na listę zadań. Jest ich chyba koło 100! Musimy sfotografować się z krową, zagrać w krykieta, przejechać rowerem do przewozu butli gazowych (taki miejscowy wynalazek), znaleźć zaklinacza węży, zrobić zdjęcie kogoś kto się załatwia w miejscu publicznym (to akurat pestka!), kupić coś w McDonaldzie, zdobyć flagę Indii, wypić piwo, kupić pocztówkę z Taj Mahalem, zrobić tradycyjny tatuaż z henny, znaleźć pociąg, zobaczyć małpę, przywieźć podobiznę Ganeshy (jednego z indyjskich bóstw), przejechać lokalnym autobusem…. Do tego odwiedzić kilka charakterystycznych miejsc New Delhi. To się nie może udać w ciągu jednego dnia!
Najpierw tradycyjna odprawa, wyjaśnienie zasad, dostajemy listę zadań. I biegiem do naszej rikszy. Jedziemy. W wolnej chwili na spokojnie zerkamy na listę zadań. Jest ich chyba koło 100! Musimy sfotografować się z krową, zagrać w krykieta, przejechać rowerem do przewozu butli gazowych (taki miejscowy wynalazek), znaleźć zaklinacza węży, zrobić zdjęcie kogoś kto się załatwia w miejscu publicznym (to akurat pestka!), kupić coś w McDonaldzie, zdobyć flagę Indii, wypić piwo, kupić pocztówkę z Taj Mahalem, zrobić tradycyjny tatuaż z henny, znaleźć pociąg, zobaczyć małpę, przywieźć podobiznę Ganeshy (jednego z indyjskich bóstw), przejechać lokalnym autobusem…. Do tego odwiedzić kilka charakterystycznych miejsc New Delhi. To się nie może udać w ciągu jednego dnia!
A jednak się udało. Poza dwoma, czy trzema punkami udało nam się zrobić wszystko. Niestety te dwa, czy trzy punkty zadecydowały, że nie wygraliśmy, ale i tak byliśmy z tego dnia bardzo zadowoleni. I Michaś też. Nawet się specjalnie nie zmęczył ciągłym podróżowaniem w rikszy. Po początkowym etapie zaciekawienia, zaległ po prostu na kolanach mamy i zasnął.
Poniżej kilka zdjęć z trasy:
1. bardzo fajne benbenki, kupimy takich kilka kiedy przyjedziemy.
2. czy w rajdzie brały udział same białasy?
3. jak wyglądał wasz pan tuktuk?
4. gdzie jest brzuch cioci mery?
5. ale mieliście fajnie!
A w jakim języku była instrukcja? I własnie, gdzie się Janeczka schowała?
pozdr Kaja
WOW udało mi się skomentować… juz milion dwieście komentarzy mi odrzuciło w ostatnim czasie…
2. W rajdzie brali tez udział miejscowi, ale głównie jednak ekspaci.