Wobec braku innych możliwości kontynuujemy odkrywanie Pekinu. To już było chwilę temu, ale byliśmy w jednym z najbardziej oddalonych atrakcji regionu stołecznego (jakieś 2 godziny drogi od naszego domu), gdzie zobaczyć można małpy na wolności. Trochę nie moglibyśmy w to uwierzyć, ale małpy rzeczywiście tam były. Przypuszczam, że muszą być wyłapywane na zimę, bo pekińskich mrozów by chyba nie wytrzymały, ale fakt pozostaje faktem – mamy w Pekinie małpy.







Największą atrakcją dnia, nie były wcale małpy, a linowy most, którym Janka z Michasiem się przespacerowali: