孩子? Sange haizi? – to pytanie stało się motywem przewodnim naszego wyjazdu do Fujian. Trójka dzieci? – dziwili się na każdym kroku Chińczycy. Od właścicieli hotelu po przechodniów na ulicy wszyscy pytali jak to możliwe, że mamy aż trójkę dzieci. W Chinach nikt tyle nie ma. Nie chodzi nawet o politykę jednego dziecka, której założenia tak drastycznie zmieniły tradycyjny model rodziny i piramidę demograficzną kraju. Dziś to nie zasady a zdrowy rozsądek powodują, że w Chinach prawie nie ma ludzi, którzy zdecydowaliby się na więcej niż jedno, czy maksymalnie dwójkę dzieci, bo posiadanie dzieci w Chinach to ogromne koszty. Zwłaszcza edukacji. W ostatnich latach wyścig szczurów tak bardzo przyspieszył, że w zasadzie często zaczyna się już w przedszkolu. Jeśli rodzicom zależy, aby ich pociechy dostały się na dobre studia, to muszą pójść do dobrej szkoły. A wiadomo, że kluczem do dobrej szkoły jest dobre przedszkole… Oczywiście taka dobra szkoła kosztuje. No i sama w sobie nie wystarcza. Dzieci w Chinach chodzą na całe mnóstwo zajęć dodatkowych, ucząc się często tego samego co w szkole, ale nie tylko. Modna ostatnimi jest nauka gry na pianinie. Wiadomo, że to wszystko kosztuje i to czasem bardzo dużo. Nic dziwnego, że w takich warunkach rzadko kto decyduje się na więcej niż jedno, góra dwójkę dzieci.
My więc musimy być super bogaci skoro stać nas aż na trójkę.
Poniżej kilka zdjęć z Fujian: tradycyjne okrągłe “bloki wielorodzinne” i wyspa Gulangyu.