Weekend w Amritsarze [Indie, Pendżab]

Na liście turystycznych atrakcji Indii zostaje nam już coraz mniej miejsc, w których nas jeszcze nie było. Z dużą dokładnością skreślamy kolejne punkty z turystycznej mapy kraju. Jednym z ostatnich na tej liście był Amritsar. Wiem, że trudno uwierzyć, że przez trzy i pół roku pobytu nie mieliśmy okazji, by odwiedzić tego najważniejszego sanktuarium sikhijskiego. Jakoś nie było nam po drodze. Zresztą trzeba obiektywnie przyznać, że Amritsar generalnie nie jest specjalnie po drodze. No chyba, że ktoś wybiera się do Pakistanu.

W tym kierunku się na razie nie wybieramy, ale do odbycia wycieczki pod granicę zmotywował nas przyjazd gości (powyżej).

 Złota świątynia w Amritsarze przeżywa ciągły najazd turystów.

Dlatego najlepiej odwiedzać ją po zachodzie lub tuż przed wschodem słońca.

Wtedy odwiedzających jest relatywnie mniej. Mniej nie znaczy mało, bo w naszym przypadku nie udało nam się np. wejść do środka sanktuarium – kolejka nas po prostu odstraszyła.

Drugą równie ciekawą atrakcją jest wizyta na granicy Indii i Pakistanu. Kto by pomyślał by z przejścia granicznego uczynić turystyczną atrakcję? W Azji przejścia graniczne to zwykle miejsca, o których chce się zapomnieć jeszcze zanim się je przekroczy. Granice zazwyczaj nie mają do zaoferowania nic poza paroma tanimi jadłodajniami, jakimś hotelem, kilkoma sklepikami. Oprócz tego nic specjalnego. Szarzyzna, tanizna, prowizorka.

Attari – Wagah jest w tej chwili chyba jedynym przejściem granicznym między Pakistanem i Indiami. Każdego popołudnia  odbywa się ceremonia zdjęcia flagi i zamknięcia granicy. Całe wydarzenie zorganizowane jest zgodnie z bogatym wojskowym ceremoniałem. Nasza kompania reprezentacyjna się nie umywa.

Do tego wszystkiego widać niesamowite zaangażowanie widzów, którzy wykrzykują okrzyki ku czci swej ojczyzny, próbując za wszelką cenę przekrzyczeć pakistańskich sąsiadów… Ogląda się to z otwartymi ustami i z zapartym tchem.

Z innej beczki muszę przyznać, że podróż po Indiach z trójką dzieci, szczególnie takich mniejszych jak nasze, dostarcza sporych problemów. Bo w sumie każde z nich wymaga sporej uwagi i każde jest mocno absorbujące już nawet w warunkach domowych. Jeśli dodać do tego wielowymiarowość Indii to wszystko mocno się komplikuje. Tym razem mieliśmy z nami gości, którzy sporo nam pomogli. Ciekawe jak to będzie, gdy gości zabraknie?

This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *