Jak już wspominałem w poprzednim poście zależało mi na tym by zrobić sobie taką krajoznawczą wycieczkę po Bengalu. W czasie poprzednich pobytów zwiedzaliśmy Sunderbansy, byliśmy w Kalkucie, spędziliśmy trochę czasu w okolicy Dardżilingu, ale teren pomiędzy tymi dwoma miastami nadal pozostawał terra incognita.
Kilka lat temu mieliśmy okazję pojeździć trochę po terenach po drugiej stronie granicy. Ten ówczesny pobyt w Bangladeszu zapadł mi nieźle w pamięci. I nie chodzi o to nawet, że to była nasza podróż poślubna, ale przede wszystkim to, że Bangladesz okazał się krajem bardzo ubogim w atrakcje turystyczne. Musieliśmy tych ciekawostek nieźle się naszukać, a jak już je znaleźliśmy to okazywało zwykle się, że nie spełniają naszych oczekiwań. Ukułem wtedy nawet takie powiedzenie, że “największa atrakcją Bangladeszu jest zagraniczny turysta” – atrakcją dla miejscowych ma się rozumieć. Powiedzenie nieźle oddaje sytuację, bo miejscowi na każdego turystę patrzą, jakby podchodził z Marsa, ale jak każde uogólnienie jest oczywiście niesprawiedliwe. Fajne atrakcje też się w Bangladeszu znajdzie, ale największą jest zdecydowanie to co niematerialne i ulotne. Możliwość obcowania z miejscowymi, czy szansa przyjrzenia się temu, jak wygląda jeden z najludniejszych krajów świata, a zarazem jedno z najbiedniejszych miejsc na ziemi. Kraj poprzecinany nieskończonymi dorzeczami Brahmaputry, którego mieszkańcy musieli nauczyć się współżyć z tym niesamowitym żywiołem, którym jest woda. Podroż po Bangladeszu trzeba traktować w kategoriach przygody, doceniać rzeczy małe: pięknie malowane rowerowe riksze, plątaniny kabli elektrycznych w starej części Dhaki. Cieszyć się warholowskimi “piętnastoma minutami sławy”, gdy wpatrzeni w nas jak w obraz miejscowi nie dają nawet chwili wytchnienia.
Bengal Zachodni takich wrażeń raczej nam nie zaoferuje. O ile oczywiście po dwóch dniach można powiedzieć coś na temat całego stanu. Zresztą moje bangladeskie impresie też nie są jakoś specjalnie pogłębione (Przecież spędziliśmy w tym kraju niespełna 10 dni). Ale wracając do Bengalu, to trzeba przyznać, że Bengal ma całkiem ciekawe atrakcje.
A jak wyglądało to co zwiedzałem zobaczcie sami. Zrobiłem małe porównanie: w lewej kolumnie archiwalne zdjęcia z Bangladeszu, w prawej fotografie zrobionej podczas podróży po Bengalu.
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
|
![]() |
|
![]() |