Pamiętacie naszą zimową wyprawę do Bharatpuru: opisywaną tu i tu. Park Narodowy, który wtedy odwiedzaliśmy przypadł nam do gustu tak bardzo, że postanowiliśmy zajrzeć do niego jeszcze raz. I to mimo tego, że monsun nie jest wcale najlepszym okresem, a wręcz przeciwnie.
Ptaków może specjalnie dużo nie było, ale była fajna przejażdżka rowerową rikszą.
I spacer.
Spacer oczywiście z torebką, najlepiej różową.
No i gdzieś tam na drzewach udało nam się zobaczyć jakieś ptaki.
A w oddali nawet bociana.
Najfajniejsza była jednak dzika świnia, która tuż przed naszym nosem przeszła sobie przez ulicę.
A jak wróciliśmy do hotelu zaczęła się prawdziwa monsunowa ulewa. Michaś strasznie się cieszył, że może sobie poszaleć w deszczu.
P.S. Już po powrocie z tego wyjazdu kupiliśmy naszym maluchom własne parasole. Każdemu wedle potrzeb i upodobań: Jance oczywiście w kolorze różowym (z księżniczką), a Michasiowi niebieski (w Angry Birds).