Znowu Bihar [Indie, Bihar]

Dumny biharczyk wygląda tak :

Nawet doświadczeni podróżnicy robią czasem błędy. Zresztą błędy są nieodłączną częścią podróżowania. Z Janką i Michasiem na barkach staramy się nasze wyjazdy dość dobrze zaplanować. Z dzieciakami tak jest znacznie łatwiej. Zarezerwowany hotel, wybrany środek transportu i zdecydowane co i kiedy będzie się zwiedzać to dla nas chleb powszedni. Poza dziećmi dobre przygotowanie wymuszają też same Indie. Bilety na pociągi kończą się czasem na miesiąc wcześniej, najlepsze hotele wypełniają równie szybko, a i bilety na niektóre atrakcje potrafią się wyczerpać. Oczywiście spontaniczność jest znacznie ciekawsza i bardziej rozrywkowa, ale i niestety ryzykowna. Kiedyś, gdy jeździliśmy bez maluchów mogliśmy sobie na nią pozwolić. Teraz raczej przypominamy nudną zorganizowaną niemiecką wycieczka. Ein zwei, ein zwei…
Nie wszystko da się zaplanować. Np. pociągowe spóźnienie, czy chorobę dziecka. A nie daj Boże się ze sobą zbiegną? To jakby niebo zawaliło nam się na głowę!
Tak nam się właśnie zdarzyło w czasie ostatniego wyjazdu do Biharu. Po wyjściu z pociągu mieliśmy wstąpić na chwilę do hotelu, załatwić samochód i pojechać na największy zwierzęcy targ w Azji – ten sam, który już Bastek zwiedzał rok temu.
Nasz całonocny pociąg do Patny zamiast o 6-tej rano dotarł na miejsce dopiero o 13-tej. Zanim dojechaliśmy do hotelu było już pół godziny później (niby od stacji było tylko 2 km, ale to się w biharskim ruchu na bite 20 min przełożyło). Potem trzeba było znaleźć doktora, co by coś szybko poradził na jankową wysypkę i załatwić samochód, co by nas do niego dowiózł i na koniec jeszcze dojechać (niby niedaleko, ale te korki w Patnie są jakieś nieziemskie). Kolejkę u lekarza udało nam ominąć metodą na bladą twarz. Wszyscy byli tak zdziwieni obecnością naszej rodziny, że po prostu nas przepuścili. Wizyta poszła nad wyraz sprawnie. I to uśpiło naszą czujność. Ile się stąd do Sonepuru na targ będzie jechało? – zapytaliśmy naszego kierowce. Godzinę? No to może by jednak dziś pojechać? No i zamiast zdrowemu rozsądkowi, zaufaliśmy taksówkarzowi. A przecież wiedzieliśmy że będzie dłużej, niby to tylko 40 km, ale Bastek jechał te niby 40 km roku temu 2 razy w te i z powrotem i wiedział, ze godzina to hurra optymizm. Dwa lata w Indiach, a my nic się nie nauczyliśmy. Koło 17-tej, czyli po godzinie jazdy, zaszło słońce, a my nie byliśmy nawet w połowie drogi. Jak to się dzieje, że przez godzinę przejechaliśmy mniej niż 20 km? Incredible India, Incredible Bihar. Po kolejnych 30 minutach stwierdziliśmy, że to wszystko nie ma sensu i podjęliśmy męska decyzję. Jedyną słuszną. Wracamy. Szczęśliwie powrót do hotelu trwał tylko godzinę.
Następnego dnia Bastek miał jeszcze podjąć drugą próbę dotarcia do Sonepuru, ale po głębszym zastanowieniu z pomysłu zrezygnował…

This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *