Bliski Wschód zimą? [Izrael]

Uwielbiam Bliski Wschód zimą. Jest coś  nienaturalnego w noszeniu polarów, kurtek, czapek i rękawiczek na pustyni. Ten rejon świata kojarzy się nam – Europejczykom z upałami, słońcem i gorącem nie do wytrzymania. Jednym słowem idealnym kierunkiem wakacyjnym. Zima do tego obrazu nie pasuje. Nad Morze Czerwone jedzie się by się wreszcie wygrzać. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w tej części świata można też zmarznąć i to całkiem porządnie. W krajach takich jak Maroko czy Liban jeździ się przecież na nartach.

Dla mnie to taka perwersyjna radość. Nowy wymiar egzotyki. Specyficzne hobby i pewien rodzaj sportu ekstremalnego. Choć ostatnie lata spędziliśmy w tropikach, to zimno nie jest nam obce. Etatowo marzliśmy w Delhi, gdzie zimą temperatura spada w okolice zera, a słabo izolowane budynki nie są w stanie zapewnić komfortu termicznego. Choć trudno w to uwierzyć, najbardziej wychłodzony byłem chyba w Iranie, gdzie najpierw złapany przez nas na stopa jeep uderzył w śnieżną lawinę, a potem na piechotę w zadymce wędrowaliśmy do najbliższej miejscowości przedzierając się  w śniegu, który czasem sięgał nam… po pachy! Na tym samym wyjeździe nieźle trząsłem się też z zimna w okolicach Persepolis, gdy przyszło nam czekać przez parę wczesnoporannych godzin, aż wzejdzie słońce i strażnicy otworzą starożytne ruiny. Z innych egzotycznych miejscówek, w których zdarzało mi się szczękać zębami dobrze wspominam jeszcze Maroko, Uzbekistan i Oman, żadne nie kojarzy się specjalnie z zimą. Teraz do tej listy dodać mogę jeszcze Izrael i Jordanię. Wyjazd tym samy uznaję za udany. Nie wszystko poszło może zgodnie z planem, ale przynajmniej temperatury były jak trzeba 🙂 Do następnego razu.

This entry was posted in polskie and tagged . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *