Jeszcze słów kilka o knajpkach i schroniskach, w których się zatrzymywaliśmy. Ich dostępność była jednym z głównych atutów Singalili, bo mimo, że nie wzięliśmy ze sobą namiotu mieliśmy dość dużą elastyczność w kształtowaniu trasy i dostosowywaniu dziennych przebiegów do warunków pogodowych i potrzeby chwili. Mijane po drodze chaty, bo w zasadzie tak należałoby je opisać, przypominały nam swoim klimatem proste schroniska coraz już rzadziej spotykane w naszych górach. Przypadli nam też do gustu ich mieszkańcy i właściciele, z którym spędzaliśmy wieczory gawędząc o tym i owym. Jak wspaniale było powspominać te chwile spędzone na wędrówkach w Beskidach, czy Karkonoszach. Oj piękne to były czasy. I pomyśleć, że wiele osób w naszym kraju marzy o tym, żeby zobaczyć Himalaje. A my co? Tęsknimy za polskimi pagórami…
Schroniska
I jeszcze kilka zdjęć wnętrz:
super zdjęcia.. i sprawiają fantastyczne wrażenie tamtych miejsc:)
i jeszcze to zdjęcie Marysi z dziećmi… CUDOWNE:)