Drugą ogromną atrakcją turystyczną okolic Aurangabadu są jaskinie w Ellorze. Może nieco młodsze, ale równie ciekawe. O ile w Ajancie podziwia się przede wszystkim freski, to w Ellorze uwagę przykuwają rzeźbienia. Bastkowy plan ambitnie zakładał wczesną pobudkę, wejście na teren jaskiń i kontemplację architektury we względnej samotności. Wizja dłuższej drzemki okazała się tym razem bardziej atrakcyjna i w rezultacie Ellorę zwiedzaliśmy razem z tabunem weekendowych turystów z Aurangabadu.
Wśród 34 buddyjskich, hinduistycznych i dżinijskich jaskiń jest jedna, której nie da się zapomnieć. Świątynia Kailash, bo o niej mowa, nie jest w zasadzie jaskinią, a uwolnionym ze skały arcydziełem architektury. Pomysł ten sam co w przypadku skalnych kościołów w Lalibeli (w Etiopii), czy indyjskim Mamallapuram.
Wykuć w kamieniu cały budynek. Od dachu po podłogę. Pomysł ten sam i ta sama tytaniczna praca setek tysięcy ludzi.
Łatwo o tym pisać, ale wyobraźcie sobie ile to musiało wymagać wysiłku i determinacji.
To jeszcze zdjęcie z wnętrza świątyni.
Widok ogólny.
Jedna z jaskiń z zewnątrz
Piękne kolumny już wewnątrz.
Piękne kolumny jeszcze w budowie.
Michatek zwiedza.
Michatek fotografuje.
Fajne, no! Chyba trzeba bedzie jeszcze kiedys do tego syfu… w sensie do Indii wrocic!