Jak to kiedyś napisał pewien znany pisarz: Po czym poznać, że czasy są historyczne? Bo dzieje się dużo i szybko. A sami przyznacie, że teraz dzieje się bardzo dużo i bardzo szybko.*
Ale nie będę was tym zanudzał, bo sami macie to na bieżąco. My zresztą też staramy się od tego uciekać. W weekend zwyczajowo wietrzymy głowę, odpoczywając od natłoku codzienności. W sobotę dzieci mają zajęcia w polskiej szkole, możemy więc nawet zostawić je na terenie ambasady i wyskoczyć gdzieś we dwójkę. Czasem pochodzić po górach, a czasem – tak jak ostatnio – pośmigać na rowerze. Maryś jest nie do zdarcia i spokojnie robi po 70-90 km.

Ja konsekwentnie obieguję Chiński Mur. Może do zjazdu uda mi się zaliczyć większość z pekińskich odcinków. Na razie jednak końca nie widać, bo co chwila dowiaduję się o nowych fragmentach. Aby przyspieszyć, zacząłem po tym murze biegać. Jak można się domyślać nie jest to łatwe, bo wysokie stopnie, kruszejąca zaprawa i krzaki (na dzikich partiach) skutecznie ograniczają prędkość. Do tego przy takich przewyższeniach nogi i płuca szybko odmawiają posłuszeństwa, ale nawet nie wiecie jak taki wysiłek wspaniale odpręża.






W tę ostatnią niedzielę wróciłem nawet na tle wcześniej, że pojechaliśmy jeszcze całą rodziną na spacer do ogrodu botanicznego. Akurat pięknie kwitły tulipany i wiśnie.



A jak wróciliśmy przeczytałem, że w Pekinie (w naszej dzielnicy) wykryto przez weekend kilkanaście przypadków COVID-19. “Global Times” – miejscowy brukowiec propagandowy napisał, że w stolicy nie ma problemów z dostawami żywności. W Szanghaju, który jest w lockdownie już od ponad 3 tygodni brak możliwości zakupu produktów spożywczych jest jednym z głównym problemów. Nauczyłem się już dawno, że wierzyć należy tylko w zdementowane informacje“. Dziś o 8-mej rano byłem w sklepie, tak jak tłumy innych Pekińczyków. Podobno koło południa warzywa już wyszły. Teraz czekamy na wyniki masowych testów, którym od rana poddano 3,5 mln mieszkańców naszej dzielnicy. One pokażą jaka jest skala problemu. Wyobrażacie się takie przedsięwzięcie w naszych realiach. Tutaj było trochę kolejek do punktów testowania, ale bez dramatu. Mają rozmach…


Podpowiem, bo pewnie byście nie zgadli. Autorem przytoczonej we wstępie frazy jest Andrzej Sapkowski, a znaleźć ją można w prologu do husyckiej trylogii „Narrenturm”. Koniec świata nie nastąpił w 1420 roku i miejmy nadzieję w 2022 roku też nie przyjdzie…