…nareszcie w domu.
Wiem, że zabrzmi to jak truizm, ale gdy rozstawaliśmy się z Marysią nigdy nie przypuszczaliśmy, że ta rozłąka potrwa tak długo i że powrót do Chin będzie tak trudny. I pewnie – gdyby nie sprzyjające wiatry – to bylibyśmy “uwięzieni w Polsce” jeszcze na długi czas.
Na szczęście tułaczka się skończyła. Znów mamy normalność. Może na zewnątrz świat nie wygląda już tak samo, ale dla nas to na razie nie ma aż takiego wielkiego znaczenia. Możemy cieszyć się chwilą i swoim towarzystwem. Doceniliśmy to wszyscy, i duzi i mali. Doceniliśmy szczególnie, bo chińskie przepisy epidemiologiczne (mimo dwóch testów na koronawirusa: jednego robionego tuż przed wylotem, a jednego tuż po przylocie) zamknęły nas na dwa tygodnie kwarantanny. Domowe więzienie wykorzystaliśmy na nadrobienie zaległości, spokojne przyzwyczajenie się do nowej strefy czasowej, zgranie całego domowego zestawu gier planszowych, czytanie książek, zmontowanie nowozakupionego rowerowego trenażera i sprawdzenie na czym polega siła Ewy Chodakowskiej. Na nudę – jak widzicie – nie narzekaliśmy, ale w tym drugim tygodniu zamknięcia zaczynamy trochę “odrywać kartki z kalendarza” kreśląc plany na pierwsze dni na wolności.
A będzie to trochę inna wolność, bo w Pekinie z powodu kolejnej fali znowu zamknięto miasto. Na szczęście mamy już nieco doświadczenia i trochę pomysłów, jak się w tę nową rzeczywistość wpasować. Zobaczymy, czy w te wakacje w ogóle uda nam się wyjechać ze stolicy. Tak czy inaczej damy znać.

Pozdrowienia i serdeczności przesyłam od całej Rodzinki ze Skierniewic i Rowisk (w tym Filip)