Gdyby nie sudańska flaga 4 piętrowy budynek nie wyróżniałby się niczym wśród szeregu podobnych w całej okolicy. Obskrobane ściany, niewielkie okna, no i garaż. Właściwie nie garaż, a wydział konsularny. Wnętrze wykończone sztucznymi marmurami urządzone jest raczej tradycyjnie. Z jednej strony poczekalnia, z drugiej okienka dla pracowników konsulatu. W środku wnętrze wypełniają dwa biurka, stół, kilka krzeseł i najważniejsze: komputery – urządzenia niezbędne do gry w pasjansa.
Konsulat otwierają o 9 tej, ale urzędnicy pojawiają się 3 kwadranse później. Nie ma rady, musimy czekać…african time. W kolejce stoi jeszcze ze 20 innych osób. Na szczęście my byliśmy pierwsi… tylko czemu stanęliśmy nie do tego okienka?! W sumie i tak nie jest źle tylko 20 minut formalności, 100 USD opłaty i za 2 godziny możemy się zgłosić po odbiór paszportów z wizami. A w Londynie cała procedura zajmuje 9 tygodni.
A Kair. Tak jak sie spodziewaliśmy: tłoczny, głośny i gorący.
Widok ogolny
W meczecie
I na koniec Spinx – jak mowi Mary symbol madrosci
Bastuszki Maruszki,
sledzimy Wasza strone, ale leniuchujecie…. smierdzi malizną…
dobrze że chociaż zdjęcia jakieś 🙂
ja. Jolek, wybywam do Kijowa na 7 tygodni, wiec bede czesto tu zagladac z tesknoty za podrozowaniem….
buziaczki dla Was wielkie, dzis ze Swiniaka…. 🙂
Staszek i Zosia
zastanawiam sie czy tak mozna do Was pisać
czy odbieracie?
Jak długo bedziecie w Sudanie
pytam nie bez kozery, bo mam swój w tym interes
buziaki
mama
Hej
Fajne zdjęcia.
Niedawno odbyłem podobną trasę (przynajmniej do wysokości Etiopii) więc z ciekawością będę śledził Waszego bloga.
Jak jutro Sudan to właśnie zaczynacie prawdziwą przygodę, Egipt to lajcik :).