Korea, czyli lądujemy w Seulu [Rep. Korei]

Żeby uniknąć zbytniego podróżowania skoncentrowaliśmy się na zwiedzaniu dwóch części kraju: Seulu – stolicy i Jeju – wyspy na południowych obrzeżach Korei.
Seul nas na swój sposób urzekł i zadziwił. Codziennie piliśmy kawę, jedliśmy pyszne ciasta i pączki, delektowaliśmy się niesamowitym francuskim pieczywem. Po tym kilkumiesięcznym pobycie w Indiach jesteśmy już nieźle wyposzczeni! Chyba sami nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak tęsknimy za tymi drobnymi przyjemnościami, które w innych krajach dostać można tak łatwo, a w Delhi są luksusem. Zachwyciły nas też publiczne toalety (bo w ogóle były, bo były czyste, bo zawsze miały pokój dla matki, a czasem nawet ojca, z dzieckiem) i to, że w każdym muzeum można było za darmo wypożyczyć wózek dla dziecka. No i takie drobne luksusy jak równe chodniki i podjazdy na wszystkich ulicach.
Delektowaliśmy się kuchnią koreańską, która choć oferuje nieco egzotyki, to z naszego punktu widzenia w smaku jest bardziej zbliżona do tego co zjeść można w Warszawie niż w Delhi. Bastek zakochał się w kiszonej kapuście na ostro (serwowanej właściwie do każdego dania), Michaś i Maryś w makaronach i kotletach wieprzowych w panierce (a la polski schabowy).

Nieco śnięty Michatek -w amerykańskim Starbucksie.

Ach te lody…

Ale przede wszystkim kuchnia koreańska,

a szczególnie te makarony 🙂
This entry was posted in Indyjskie and tagged . Bookmark the permalink.

One Response to Korea, czyli lądujemy w Seulu [Rep. Korei]

  1. A moze kabanoski wam wyslac?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *