Głównym celem milinów ludzi odwiedzających Kumbh Melę jest rytualna kąpiel w wodach świętych rzek. Pielgrzymi przybywają z całych Indii, a i zdarzają się przybysze z najodleglejszych zakątków świata. Często przyjeżdżają tylko na jeden dzień, czasem tylko na parę godzin, by na chwilę zanurzyć się w wodzie i wracać. Paradoksalnie w większości przypadków sama podróż trwa więc znacznie dłużej niż święty rytuał. Spotkany w pociągu Gwatemalczyk indyjskiego pochodzenia przyleciał na Kumbh Melę na jeden dzień aż ze Szwajcarii! Ma to swoje dobre strony. Dzięki temu nieustannemu ruchowi ogrom masy ludzkiej obecnej na miejscu nie był bowiem aż tak bardzo przytłaczający. Tłum nie gęstniał i nie sztywniał, raczej ciągle płynął, przypominając ludzką rzekę, która próbuje pogodzić dwa przeciwstawne nurty, mknące wzdłuż siebie z równą mocą. Jeden z tymi, którzy dopiero przybyli, drugi z tymi, którzy już wracają.
Zwróćcie uwagę na świetne przygotowanie całego nabrzeża, wzmocnionego workami z piaskiem. W rzece zamocowane specjalne liny, przy których cumują łodzie ratownicze. Nie da się wejść głębiej niż do pasa.