Ze względów bezpieczeństwa postanowiliśmy, że na Kumbh Melę pojadę sam. Trudno było nam ocenić na ile zabieranie maluchów byłoby dobrym pomysłem. Postanowiliśmy więc nie ryzykować. Sami możecie sobie wyobrazić jakim wyzwaniem jest zarządzanie tłumem 30 mln pielgrzymów.
Choć generalnie organizację meli oceniam całkiem dobrze, to nie udało się niestety uniknąć tragedii. Wieczorem 10 lutego na jednej ze stacji kolejowych w Allahabadzie spadając z przepełnionej kładki zginęło ponad 30 osób, a kolejnych kilkadziesiąt zostało rannych. Wypadek – jak się można spodziewać – spowodował ogromne zamieszanie. Pociągi wstrzymano na parę godzin, to tylko pogłębiło chaos i przepełnienie na stacji. Na szczęście do kolejnej tragedii nie doszło.
Tłumy przed wejściem na dworzec.
Tłumy na dworcu.
Tłumy na peronach.
Rozkład odjazdów wyglądał tak. Praktycznie wszystko opóźnione po kilka godzin.
W rezultacie tego całego zamieszania mój pociąg zamiast o 21-szej wjechał na stację o 3-ciej w nocy. Do Delhi spóźniłem się 7 godzin.