Po rozstaniu z towarzystwem zostaliśmy jeszcze chwilę w Wietnamie, konkretnie na położonej na południu kraju tropikalnej wyspie Phu Quoc – bo tam właśnie wylądowaliśmy jest jeszcze w budowie (nowe inwestycje widać na każdym kroku), ale nam szczęśliwie udało się ulokować z dala od tego całego budowlanego zawieszania i hałasu w bardzo fajnym hotelu z rewelacyjnym klimatem, świetną obsługą i dużym basenem (jedynym minusem był fakt, że hotel był też z dala od plaży). Dzięki temu pobyt wspominać będziemy jako czas błogiego leniuchowania i wszystkiego co kojarzy nam się z odpoczynkiem w tej części świata. Jedno co nas autentycznie zaskoczyło to niezwykła kolejka górska, która wozi turystów na jedną z sąsiednich wysp. Właściwie jest więc to nietyle kolejka górska, co morska. I do tego podobno największa na świecie. Nie wiem, czy to prawda, ale rozmiar samych przęseł wprawił mnie w osłupienie – największe ma 174 m wysokości. Przejazd był tak spektakularny, że obudził mój lęk przestrzeni. Co ciekawe, dzieci nie przestraszyły się wysokości prawie w ogóle. Może dlatego, że były podekscytowane wizją całego dnia w aquaparku ulokowanym przy końcowej stacji kolejki.
Drugi tydzień spędziliśmy już w Kambodży. Dla mnie rewelacja. Pamiętamy ten kraj sprzed 10-15 lat i sporo się oczywiście zmieniło, ale nadal można wyczuć klimat, który tak nas zachwycił w czasach naszych pierwszych azjatyckich wojaży. Nie jest to już kraj za 10 USD dziennie (a i my mamy teraz nieco inne wymagania i budżet), ale nadal dla zagranicznych turystów dość cenowo przystępny, z przyjaznymi ludźmi i fajnymi atrakcjami. Jeśli chodzi o atrakcje to w Kambodży szczególnie przypadała nam do gustu farma pieprzu na której dzieciaki z ogromnym zainteresowaniem oddały się konsumpcji różnych przypraw, pływanie kajakiem po kanałach porośniętych namorzynami, nocne targi ze stoiskami z naleśnikami na czele i spa z rybkami oczyszczającymi naskórek, manufaktura jedwabiu, no i oczywiście niesamowite Ankor Wat.
Jak już większość z was wie urlop w Kambodży upłynął nam pod znakiem koronawirusa i zakończył się dość niespodziewanie… w Polsce, ale o tym już w następnym wpisie.