
W Omanie szybko okazało się, że w trójkę podróżuje nam się równie dobrze jak we dwójkę. Mistrz szybko zaakceptował podstawowe zasady turystyki zwanej indywidualną (lub trampową), w odróżnieniu od turystyki zorganizowanej. Podobało mu się wręcz, że co dzień rano nie mieliśmy pojęcia gdzie będziemy nocować następnej nocy i dopiero późnym popołudniem ruszaliśmy w pustynię na poszukiwanie kawałka ziemi na rozbicie namiotu. Uwielbiał miejscowe najtańsze restauracyjki, gdzie niejednokrotnie obsługa rzucała wszystkie zajęcia, żeby go pozabawiać. Bez mrugnięcia przyjmował “kąpiele w butelce”(tzw. bottle shower) wodą podgrzewaną słońcem, ewent. szybkie mycie w falach jeśli ocean akurat był pod ręką. I tym sposobem jedyne odstępstwo od zasad, czyli wynajęty samochód, nie przeszkodziło nam poczuć, powąchać i posmakować prawdziwego Omanu.
Jestem pod wrazeniem Waszych podrozy i opowieści! Gratuluje wspanialego podejscia do zycia 🙂 I miło czytać o młodych ludziach, którzy po narodzinach dziecka nadal realizują marzenia o podróżowaniu 🙂 Pozdrawiam serdecznie, julia.