W Zhangjiajie padało [Chiny, Hebei]

Wiosną dzieci miały tydzień wolnego w szkole. Planowaliśmy wykorzystać te ich ferie na wyjazd do Zhangjiajie i obejrzenie słynnych “Gór z Avatara”. To było już nasze drugie podejście w tym roku, bo zimą też już raz się do tego wyjazdu przymierzaliśmy, ale ostatecznie wygrała Kambodża. Tym razem plany pokrzyżowała nam pogoda. Zhangjiajie położone jest w strefie wilgotnego subtropikalnego klimatu i niestety sporo tam pada, a w czasie naszego urlopu miała trwać kilkudniowa burza. Z prognoz wynikało, że to załamanie pogodowe niewiele tylko ustępować będzie biblijnym ulewom. To nas na tyle zniechęciło, że postanowiliśmy odpuścić i zamiast pchać się w nieznane wybrać bezpieczniejszy wariant bliższego wyjazdu do podpekińskiej prowincji Hebei.

Ulokowaliśmy się w bardzo klimatycznym hotelu i mimo, że pogoda też nie była rewelacyjna to udało nam się czas spędzić całkiem fajnie. Zwiedzaliśmy jedno stare miasteczko (taki typowy chiński disneyland), dziki odcinek chińskiego muru, grobowce cesarzy dynastii Qing (w to ostatnie miejsce trafiliśmy akurat w miejscowe święto zmarłych razem z tłumem chińskich turystów) i jeszcze spędziliśmy cały dzień w gorących źródeł (bo cały dzień padało).

Posted in chinski | Tagged , | Leave a comment

Letni Pałac zimą [Chiny, Pekin]

Wyciągnąłem z archiwum kilka zdjęć z zimowej weekendowej wycieczki do Pałacu Letniego. Wielkie jezioro, nad którym znajduje się pałacowy kompleks zamienia się w styczniu i lutym w gigantyczną ślizgawkę. Można na niej jeździć na różnych zimowych pojazdach. My pojechaliśmy tam z zamiarem wykorzystania naszych łyżew – no i jak na złość okazało się, że akurat na łyżwach w Pałacu Letnim jeździć nie można 🙁

Posted in chinski | Tagged , | Leave a comment

Konkurs ekstremalnego czytania [Chiny, Hebei]

Dziś zdjęcie dzieciaków – zrobione specjalnie na szkolny konkurs ekstremalnego czytania.

Posted in chinski | Tagged , | Leave a comment

Tianjin [Chiny, Tianjin]

Tianjin był jednym z tych miejsc, które przez 3 ostatnie lata przewijały się przez nasze życie, ale nigdy nie mieliśmy okazji zobaczyć samego miasta. A najśmieszniejsze, że byliśmy w nim kilkukrotnie, raz nawet mieszkając w nim całe 10 dni – bez wychodzenia z hotelu. To właśnie w Tianjinie spędziliśmy bowiem naszą ostatnią kwarantannę po przylocie z Polski. Byliśmy też parę razy na tianjińskim lotnisku, ale nigdy nie trafiliśmy do centrum miasta i to mimo, że pociągiem z Pekinu jedzie się tam tylko 30 minut. Jest to co prawda jedna z największych chińskich metropolii – przez to łatwo poczuć się tu przytłoczonym wielkomiejskością typową dla wielu miast Państwa Środka, ale jest też kilka miejsc, które przyciągają turystów z całych Chin. My dużo słyszeliśmy o europejskich akcentach miasta i to właśnie te miejsca chcieliśmy przede wszystkim zobaczyć. Ostatecznie chyba największą atrakcją były dwa posiłki: jeden w autetycznej włoskiej, a drugi niemieckiej restauracji. Spacer po mieście też był oczywiście niczego sobie. Niestety słynne tiandzińskie oko – ogromny diableski młyn, była akurat zamknięty.

Z ciekawostek, o który pewnie nie słyszeliście: z Tianjinu pochodzi Xu Jie – była reprezentantka Polski w tenisie stołowym.

Aha i jeszcze tytułem wyjaśnienia o co chodzi ze zdjęciami, te pierwsze pochodzą z pierwszej części mojego przejazdu – ja wybrałem się do Tianjinu rowerem. Przejechanie tych 150 km zajęło mi w zasadze cały dzień. Ale jak już dojechałem do tej wspominanej włoskiej restauracji to zjadłem całe dwa dania i deser i nadal czułem lekki niedosyt. Oczywiście jedzenia, a nie jeżdżenia 🤣

Posted in chinski | Tagged , | Leave a comment

Pekiński Półmaraton [Chiny, Pekin]

Po 4 latach udało mi się ukończyć Pekiński Półmaraton. A to mnie nie było, a to nie zostawałem wylosowany, a to zawody odwoływano z powodu COVIDu. W tym roku wreszcie sukces. Wynik bez specjalnej sensacji 1h 59 min 58 sek – cieszy może to, że udało mi się zmieścić poniżej dwóch godzin, a sam bieg był w moim wykonaniu bardzo równy. W każdym razie mimo dużej walki coś ewidentnie było nie tak. Najpewniej był to efekt zmęczenia, bo weekend wcześniej zrobiłem tzw. hiperidotyka, czyli długie przejście po górach. W moim przypadku 85 km z 4 tys. metrów podejścia i tyle samo zejścia non-stop przez 28 h. Jeszcze o tym postaram się napisać.

W każdym razie chiałem Wam pokazać wideo, który każdy uczestnik dostawał od organizatorów. Taka miła spersonalizowana pamiątka przygotowana przez algorytmy (ja jestem tym zawodnikiem w żółtej koszulce). Zresztą nie był to jedyny przykład wykorzystania technologii. Przez wejściem na start ustawione były bramki identyfikujące twarz zawodników – dzięki temu nikt nie powołany nie miał prawa wziąć udziału w tym biegu i wejść na plac Tiananmen. Po biegu swoich zdjęć można było poszukać nie tylko “po numerze”, ale właśnie także “po twarzy”.

Posted in chinski | Tagged , | Leave a comment