W czasie tych europejskich wakacji Indie stały się niezwykle abstrakcyjne, zupełnie tak samo jak przez ostatnie 4 lata z upływem czasu abstrakcyjna stawała się dla nas Polska. Co prawda oba te procesy przebiegały w zupełnie innym tempie. Grawitacja okazała się działać z inną siłą. Indie oddaliły się od Polski istotnie szybciej, niż miało to miejsce w przypadku odwrotnym. W ten sposób empirycznie udowodniliśmy, gdzie jest nasz Ojczyzna. Zadziwiające jednak jak łatwo zaaklimatyzowaliśmy się z powrotem w Delhi. Pewnie to zasługa naszego mieszkania, naszych rzeczy, zdjęć, mebli, czy naszych zabawek, bo przecież to tu jest nasz Dom. A własnego Domu właśnie brakowało nam i naszym dzieciom przez te kilka miesięcy najbardziej.
Czas w Polsce spędziliśmy przede wszystkim na odwiedzaniu rodziny i znajomych. Kolejne dni upływały nam na spotkaniach na mieście na kawę lub deser, na placu zabaw, wizytach w domach: śniadaniach, obiadach i kolacjach. I tak do następnego dnia. Nic więc dziwnego, że się przy tym najeździliśmy. Na liczniku w samej tylko Polsce nabiliśmy prawie 8 tys. kilometrów (to przez te nowe autostrady), ale warto było. Nie wszystkich udało nam się niestety złapać. Mamy nadzieję, że nadrobimy to następnym razem.