Wyjazd 4:30 rano (a właściwie 5:00, bo trochę zaspaliśmy). 9 godzin później wylądowaliśmy w Wetlinie. Zupełnie inny świat. Bieszczady o tej porze roku mają niezwykły klimat. W zasadzie nie ma turystów. W górnych partiach leży jeszcze śnieg, w dolnych już zaczyna się wiosna. Czasem można nawet trafić na piękną bezchmurną pogodę. My aż tyle szczęścia nie mieliśmy, ale i tak było pięknie.
W Bieszczadach zrobiliśmy kilka krótkich 2-3 godzinnych górskich spacerów; weszliśmy m.in. na Połoninę Wetlińską, gdzie wiało niemiłosiernie i pochodziliśmy po polsko-słowackiej granicy. W niektórych miejscach śnieg był tak mokry, że zapadliśmy się aż po kolanach.
Sopotni wieczór spędziliśmy w trampowym towarzystwie przy ognisku i gitarze, niedzielny już w mniejszym gronie, zaangażowani w akcję ratowniczą kolegi, który zapodział się w górach.
Sopotni wieczór spędziliśmy w trampowym towarzystwie przy ognisku i gitarze, niedzielny już w mniejszym gronie, zaangażowani w akcję ratowniczą kolegi, który zapodział się w górach.
Fajno macie z tym Zabkiem ze tak wszedzie spi bez problemu…
Już tak nie narzekaj Inku, Nelut w sumie też nienajgorzej śpi w podróży
Pingback: Na połoninach [Polska]