Maryś i dzieciaki zbojkotowali pomysł weekendowego wypadu do Pushkaru. Może i słusznie. Bo po co męczyć maluchy sześciogodzinną przejażdżką pociągiem, spędzić kilka godzin na zatłoczonym i głośnym targu wielbłądów i znów jechać przez ćwierć doby koleją. Sami przyznajcie, że to nie dla wszystkich brzmi atrakcyjnie :). W rezultacie na największy w Radżastanie targ zwierząt pojechałem sam. Miałem dzięki temu większą swobodę ruchów i czas, by spokojnie przyjrzeć się meli, jak w Indiach mówi się na tego typu przedsięwzięcia. Mela oznacza bowiem nie tyle targ, a raczej zgromadzenie ludzkie i znacznie lepiej pasuje na określenie tego co czekało na mnie w Pushkarze. Indyjska mela to coś na kształt polskiego odpustu, tylko takiego większego, głośniejszego i bardziej zatłoczonego. Poza samym handlem zwierzętami w Phuskarze można zobaczyć różnego rodzaju wydarzenia towarzyszące: konkursy i zawody, pokazy akrobatyczne, stragany z mydłem i powidłem, wesołe miasteczko, a przede wszystkim samych odwiedzających.
Pushar to niewielkie miasteczkom którego życie koncentruje się wzdłuż brzegów świętego jeziora.
Raz do roku na jego przedmieściach wyrasta niecodzienne obozowisko
sprzedawców wielbłądów
i innych czworonogów
oraz towarzyszące mu zaplecze rozrywkowo
handlowe
Mela trwa przez prawie 10 dni
i jest jednym z najbardziej znanych festiwali Radżastanu
Czyli rebelia na pokladzie?
Fajne wielblady.
Można to tak nazwać 🙁
Wielbłądzie obozowisko i do tego diabelskie młyny w tle. Świetne!