Randka w Kaziranga National Park [India, Assam]

Budzimy Agę i Grzesia. Dziś ich kolej by przypilnować dzieciaków. My tymczasem ruszamy w drogę. Na randkę. Jest 4:30 rano. Na dworze tylko parę stopni na plusie. Ciemno i mgliście. Przenikliwie wilgotno. Ręce grabieją nam już po paru minutach. Trzeba było jednak wziąć te rękawiczki – wzdychamy. Nie ma jednak co narzekać. Przynajmniej czapka i kaptur chronią głowę, trzy warstwy polara też spełniają swoją rolę. Resztę jakoś przeżyjemy. Taki obraz trochę pewnie odbiega od definicji idealnej randki. Ale co tam. Parę minut oczekiwania i dostajemy naszego wierzchowca. Potężne zwierzę. Kilka niezłych ton. Trzeba przyznać, że jazda słonno [skoro na koniu jest konno, to na słoniu będzie chyba słonno?] to niezła zabawa. Słoń porusza się powoli, ale majestatycznie. No i najważniejsze nic nie jest w stanie go powstrzymać. Słoń nie ma problemów z zejściem z głównej drogi, przez krzaki, czy bagna. Gdzieś w oddali zaczyna świtać, mgły jakby leniwie znikają odsłaniając kolejne zwierzaki. Ten najbliższy to chyba jelonek bengalski. O! jest ich całe stado. Stoją w osłupieniu, wsłuchując się w odgłosy słoniowej stopy miażdżącej podmokłą trawę przeplatające się z migawkami aparatów seriami trzaskających zdjęcia. Za chwilę trafiamy na pierwszego nosorożca. Ukryty w gęstwinie wcina trawę. Jakby nic zerka na naszą słoniową grupę i dalej wcina. Idziemy dalej i stopniowo pojawiają się inne nosorożcowe sztuki. Promienie słońca coraz śmielej przebijają się przez otaczającą nas mgłę. Jest pięknie. Po prostu bosko. Nawet zimno przestaje nam na chwilę doskwierać.

Grupa turystów na słoniowym grzebiecie.

Ta sama grupa, nieco lepiej oświetlona.

Jelonek bengalski.

 Bawół – zdjęcie pożyczone od Agi i Grzesia.

 Nosorożec z daleka

Słoń może do takiego nosorożca podejść naprawdę blisko.

Znak czasów: Turysta robi zdjęcie IPADem

Powoli nasze safari się kończy. Mały słonik, który podążał za nami przez całą przechadzkę.

 Ale to jeszcze nasz dzielny słoń, który nosił nas na grzbiecie przez tę magiczną godzinę.

 I my. Jak widać było zimno.

This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *