Jestem pewien, że Szanowni Czytelnicy z niecierpliwością czekają na informacje o moich kolejnych sukcesach sportowych. Niestety muszę Was rozczarować. Mogę co prawda zaraportować, że w tym roku udało mi się wystartować w kilku biegach przełajowcyh i jednym triathlonie, ale to jak na razie tyle. Zawody na dystansie olimpijskim w podpekińskim Pinggu miały być wprawką przed prawdziwym wyzwaniem, czyli połówką ironmana. Na początku czerwca miałem wystartować w Huangshan – podobno najtrudniejszym wyścigu tego typu w Chinach. Wszystko przez bardzo wymagającą trasę, na której po 1,9 km pływania i 90 km na rowerze, trzeba pokonać półmaraton prowadzący na szczyty tytułowej Żółtej Góry (podbiegając jakieś 2 000 m w pionie). Miałem, ale nie wystartowałem, bo na dwa tygodnie wcześniej jakieś 300 km od bazy zawodów zdiagnozowano dwa przypadki koronawirusa i w trosce o bezpieczeństwo uczestników zawody przełożono na jesień. Czujecie? W całym kraju w zasadzie ogniska COVID-19 pojawiają się tylko sporadycznie, a jak się pojawiają to zaraz są tłumione. Ale żeby odwoływać zawody przy dwóch przypadkach?
Już trochę do tego typu akcji zdążyłem się tu przyzwyczaić, przecież ostatnimi czasy z takimi problemami zmaga się cały świat. Tylko, że w Chinach na każdym kroku można usłyszeć, że wojna z wirusem została wygrana. Ale jak widać sytuacja jest wciąż daleka od normalności. Jak nie można sobie z problemem poradzić to trzeba się do niego przyzwyczaić. Przełknąłem gorzką pigułkę i postanowiłem przygotowywać się do kolejnych zawodów, których w kalendarzu miałem jeszcze kilka. Jak się szybko okazało nie na długo. Dosłownie tydzień później wydarzył się czarny weekend w historii chińskich zawodów biegowych i w zasadzie pewnie biegów na całym świecie. Podczas przełajowych zawodów na 100 km w wyniku załamania pogody i zaniedbań organizacyjnych zmarło aż 21 uczestników. W efekcie wprowadzono prawie całkowity zakaz organizacji imprez sportowych w całym kraju. W rezultacie najpierw odwołano wszystkie biegi przełajowe, potem także uliczne, a na koniec już niejako przy okazji dostało się pływakom rowerzystom i oczywiście triathlonistom. Wszystko, aby już żaden wypadek nie zakłócił obchodów 100-lecia Komunistycznej Partii Chin. Wtajemniczeni twierdzą, że taki stan potrwa kilka miesięcy, a potem wszystko wróci do normy, ale jak w będzie w rzeczywistości trudno powiedzieć. Na razie przestałem się więc przygotowywać do zawodów i trenuję wyłącznie dla przyjemności. Ma to swoje dobre strony 🙂
