Dziś bardziej zdjęciowo. Trochę portretów ludzi spotkanych na szlaku, bo trzeba wam wiedzieć, że poza tabunem turystów (głównie chińskich, podobno mieli w tym czasie w Chinach jakieś święto) spotkaliśmy też trochę miejscowych. Kilku z nich dało sobie zrobić portrety. Szczerze przyznam, że nie zazdroszczę mieszkającym na szlaku Nepalczykom. W świecie powszechności aparatów cyfrowych muszą co chwila pozować do zdjęć. Zresztą, jak już pisaliśmy, nas spotykał podobny los. W końcu w tej części świata niecodziennie spotyka się czwórkę takich słodkich blondasków. Może to właśnie obecność naszych maluchów ośmieliła fotografowanych przez nas ludzi?