Delhi nie przestaje nas zadziwiać. Stolica Indii na pierwszy rzut oka może niekoniecznie przypada turystom do gustu. Wielu narzeka na brak indyjskiego ducha. To ci, którym nie podobają się monumentalne budowle Rajapathu (o nich jeszcze na pewno napiszemy), albo Ci, którzy dają się zmylić przestronnym alejom Nowego Delhi. też na niewielką ilość atrakcji (może nie chce się im podjechać do ceglanego minaretu Qutub Minar, a może nie wiedzą, że powinni też zajrzeć do przepięknej świątyni Akshradam?). Na koniec przegrywają walkę z upałem (ale przecież nie muszą tu przyjeżdżać wiosną, czy latem, kiedy temperatura przekracza 40 C).
Przy bliższym poznaniu Delhi okazuje się nie być takie straszne, szczególnie dla tych którzy lubią podróże w czasie. A w historii Delhi znaleźć można ślady kilkunastu różnych miast, które zakładały na terenie metropolii kolejne dynastie. Lekturą, która wspaniale oddaje losy dzisiejszej stolicy Indii jest książka Williama Dalrymple City of Djinns (1994). Dzisiaj jednak nie o książce, a właśnie o jednym ze starożytnych miast – Tuglakabadzie. Wybraliśmy się tam w przeciągu miesiąca dwukrotnie: raz sami, raz z gośćmi. I na pewno pojedziemy po raz trzeci, bo nadal nie zwiedziliśmy całego terenu tego czternastowiecznego miasta, które dosłownie parę lat po wybudowaniu zostało opuszczone. Jego ruiny znajdują się tylko 15 km od naszego domu.
Fajne.