Na tegoroczny urlop postanowiliśmy się wybrać do modnej Toskanii. I było warto. Podróż poszła sprawnie, a na miejscu było co zwiedzać. Przez internet wynajęliśmy mieszkanie wśród winnic między Florencją a Sieną, nawet z basenem. I zaplanowaliśmy wycieczki… ale o tym i o samej Toskanii później. Na razie krótka opowieść o tym jak się podróżuje z dzieckiem.
Najpierw wybraliśmy kierunek i kupiliśmy przewodnik.
Przekonaliśmy dziadków do urlopu.
I po załatwieniu rezerwacji, ubezpieczeń i tym podobnych, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy na południe.
Pogoda jak widać nie zawsze dopisywała, ale na miejscu była akurat – nie za ciepło, nie za zimno, nie za mokro. Tylko jeden dzień był tak upalny, że nic nie chciało się zwiedzać, tylko odpoczywać na trawce.
Po drodze Michaś zazwyczaj grzecznie spał albo bawił się w foteliku, a na licznych przystankach jadł i brykał. Zaplanowaliśmy też dwa noclegi na trasie, żeby Malucha od razu na początek nie zmęczyć.
Wynajęte mieszkanie w samym sercu regionu Il Chianti okazało się strzałem w dziesiątkę. Wygodna kuchnia z pokojem dziennym, dwie sypialnie, łazienka z pralką i dużą umywalką. Na powitanie dostaliśmy też wino i oliwę własnej roboty naszych gospodarzy.
Nasze mieszkanie na pierwszym piętrze.
Niestety woda za zimna dla Malucha.
Kąpiel w wannie?
Na wycieczkach po okolicy przyjęliśmy prostą zasadę, że dogadzamy najmłodszemu. Spał, jadł i był przewijany wtedy kiedy chciał/potrzebował. My sobie oczywiście też dogadzaliśmy 🙂
W ten prosty sposób wszyscy byli bardzo zadowoleni z podróży.