Na początku czerwca sytuacja epidemiczna na tyle się ustabilizowała, że władze zezwoliły na otwarcie turystycznych atrakcji. Postanowiliśmy to okno wykorzystać i w weekend pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę do Wąwozu Longqing. To jedno z bardziej popularnych miejsc wycieczek w ramach pekińskiej aglomeracji. Trzeba przyznać, że dramatyczne skały robią wrażenie i pojawiające się porównania tego miejsca z Guilin, czy Yangshuo wcale nie są przesadzone.
Początek czerwca w Pekinie zwyczajowo przynosi ze sobą letnie upały i nie inaczej był tym razem. Na szczęście w kanionie letni skwar nie był aż tak odczuwalny. Zresztą główną atrakcją był rejs łodzią, więc poza naturalnym cieniem skalnych bloków dodatkowo chłodził nas przyjemny wietrzyk. Upał dał nam się we znaki dopiero na podejściu na punkt widokowy, Basia to mi chyba długo nie wybaczy tej wspinaczki, ale było warto. Starszym dzieciom najbardziej podobał się chyba zjazd na linie łączącej oba brzegi kanionu. A potem jeszcze powrót szybką motorówką. Ogólnie wycieczka więc bardzo udana. Fajnie po dłuższej przerwie było wyrwać się z domu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że okazji do podróżowania będzie więcej, ale do tego Chiny muszą wreszcie wygrać z COVIDem. W tym roku to pewnie nie nastąpi, ale pozostaje mieć nadzieję, że do naszego wyjazdu jednak im się uda…






I na koniec zagadka: co jest w tym smoku?

