Nie można pisać tylko o fajnych wycieczkach i trafnych decyzjach. My podjęliśmy na tym wyjeździe co najmniej jedną – łagodnie mówiąc – nienajlepszą. Nie mogliśmy się powstrzymać i wybraliśmy się na oglądanie wielorybów. I to nie byle jakich, bo prłetwali błękitnych, podobno największych zwierząt jakie kiedykolwiek zamieszkiwały Ziemię. Planując wycieczkę nie wzięliśmy pod uwagę pewnego drobiazgu – w zasadzie cała nasza rodzina cierpi na chorobę morską…
Podsumowując krótko: to były jedne z najgorszych czterech godzin w naszym życiu. Najlepiej bujanie zniosła Basia – spała w zasadzie cały czas z krótką przerwą na ulżenie żołądkowi. Janka też przespała najgorszy etap, Michaś niestety nie miał tego szczęścia i się pochorował, choć do tej pory nigdy mu się takie wypadki nie zdarzały. A rodzice – szkoda gadać. Tylko Julcia czuła się świetnie – podczas gdy my uparcie wpatrywaliśmy się w horyzont – przekazywała starsze dzieci między nami i wymieniała kolejne woreczki foliowe.
Większość zdjęć zrobiliśmy na początku i końcu wycieczki, jeszcze w porcie:
Zapowiadała się miła sielanka.
W promieniach wschodzącego słońca.
Janka przegapiła wszystkie atrakcje.
Basia spała sobie po prostu w foteliku w nogach.
W tym wszystkim niemal nie zwróciliśmy uwagi na główną atrakcję – wieloryby. Niestety widoczny był tylko mały fragment, który nie oddawał rozmiaru całości. Za to w drodze powrotnej mogliśmy nacieszyć się pięknym widokiem na największą rybę świata – rekina wielorybiego, który krążył kilka metrów od naszego statku. Zdjęć niestety brak z przyczyn obiektywnych.
Oplułam monitor jak zobaczyłam zajawkę wpisu na fb… Julka juz mi opowiadała o tej super wycieczce 🙂 Każdemy zdarzają sie wpadki, ufff 🙂
Ale dlaczego właściwie oplułaś ten monitor?
Kiedys w Kanadzie probowalem podziwiac wieloryby, nie wpadlem tylko na to, ze one raczej mieszkaja pod woda, a statek plywa na wodzie… I tez musialem rysowac takie strzalki na zdjeciach 🙂
Swoja droga ciekawe, ze pletwale sa wieksze nawet od dinozaurow, nie zdawalem sobie sprawy ze az tak wielkie.