O ile na pierwszą wycieczkę wybraliśmy się śladami mojej pierwszej podróży do Chin (strach pomyśleć, że było to już 18 lat temu), to tym razem pojechaliśmy tropem mojego drugiego wyjazdu, czyli do Szanghaju i Suzhou. Chiny się skurczyły. Pisałem już o tym wcześniej, ale nadal robi to na mnie wrażenie, że podróż pomiędzy Pekinem i Szanghajem zajmuje pociągiem 4,5 godziny. To w linii prostej 1200 km! Dzięki temu znów mogliśmy ten wypad zrealizować w przedłużony weekend.
Wypad był ogólnie bardzo udany. Pogoda bardzo dobra. Prawie 20 stopni dość mocno kontrastowało z przenikliwym pekińskim chłodem. Sam pobyt też był mocno urozmaicony. Zwiedzanie zaczęliśmy od urokliwego miasteczka Suzhou, słynącego z sieci kanałów i tradycyjnych chińskich ogrodów. Inna sprawa, że zorientowałem się potem, że to położone na przedmieściach Szanghaju “miasteczko” ma ponad 5 mln mieszkańców :). Fajnie było też w samym Szanghaju, gdzie w zasadzie udało nam się uniknąć przytłoczenia i zmęczenia wszystkim tym co wiąże się z podróżowaniem po dużych metropoliach, czyli hałasu, harmidru i chaosu. Zobaczyliśmy za to Bund nocą z szeregiem charakterystycznych podświetlonych wieżowców – symbol Szanghaju i całych nowoczesnych Chin. Do tego zanurzyliśmy się w morzu amerykańskiej komercji z chińską charakterystyką, czyli szanghajskim Disneylandzie. I mimo sporych obaw, początkowych złych humorów części ekipy i dużych kolejek wyszliśmy stamtąd wybawieni. Zdziwiło mnie, że głównymi gośćmi nie były wcale rodziny z dziećmi, a chińska młodzież. Może jeszcze tam kiedyś wrócimy, bo mimo zimowego sezonu do największej atrakcji nie weszliśmy, bo w kolejce trzeba było do niej czekać kilkadziesiąt minut (w szczytowym momencie 2,5 godziny!!!).
Poniżej kilka fotograficznych impresji z Suzhou:
W Suzhou zwiedza się przede wszystkim kanały nie zdziwi Was na pewno fakt, że Suzhou zwane jest chińską Wenecją w ścisłym centrum nawet nie czuć, że się jest w aż tak dużym mieście Dzieciaki nawet specjalnie marudziły w czasie spaceru w muzeum ktoś wpadł na genialny pomysł, by zbudować instalację do malowania wodą po szybie. Dzięki temu każdy może sobie tam stworzyć własne ulotne dzieło sztuki. Największą atrakcją miasta są parki a w nich dzieciaki zakochały się w skalnych labiryntach i drogach wspinaczkowych
Szanghaju
Reszta wyjazdu to już zwiedzanie Szanghaju ulokowaliśmy się w takim fajnym apartamencie widok z Bundu niezmiennie robi wrażenie widowiskowy tunel łączący oba brzegi rzeki Bund też zachwyca no i na koniec kilka świątyń
I samego Disneylandu
Dla naszych dzieci największą atrakcją miała być wizyta w Disneylandzie Niestety na dzień dobry przywitały nas ogromne kolejki Trochę nam zajęło nim się w tym całym miasteczku ogarnęliśmy ale jak już to się udało to bawiliśmy się
przednieten rejs dziką rzeką pozostanie chyba moją ulubioną atrakcją Michaś szalał na statku piratów, gdzie toczyła się wodna bitwa Ja widać Basia musi jeszcze poćwiczyć kadrowanie Rollercoaster w kopalni krasnolódów labirynt z Alicji w krainie czarów i szalejąca w parku chińska młodzież