Początek stycznia upłynął nam pod znakiem wypadu na Mazury. Jakiś czas temu w gronie trójmiejskim powstała taka nowa świecka tradycja, by wyjeżdżać wspólnie tydzień po Sylwestrze. W hotelach zwykle łatwiej wtedy o miejsca i z urlopem często prościej, a i ceny zazwyczaj niższe. Coś musi być na rzeczy, bo w tym roku ta cenna inicjatywa przyciągnęła koło sześćdziesięciu osób. Piszę “koło”, bo chyba nikt wszystkich nas do końca nie zliczył. Tak, tak, ekipa nam się ostatnimi czasy mocno rozrosła. I jak to na nasze stadne wyjazdy przystało znów było więcej dzieci niż dorosłych. Na zdjęciu nieudana próba uchwycenia całej naszej grupy.
Weekend był nad wyraz mroźny, ale też wyjątkowo słoneczny