Zmiany, zmiany, zmiany [Chiny]

No i stało się. Po 4 latach pobytu w Polsce znów wyruszyliśmy w nieznane. Tym razem do Pekinu.

Przeprowadzamy się na raty, dość niekonwencjonalnie. Na początek wysłaliśmy bowiem rozbudowaną grupę przygotowawczą, która miała za zadanie rozpoznać bojem warunki na miejscu i przewieźć maksymalnie dużo dobytku. W tym względzie plan udało się wykonać bez większych problemów. W samolocie wszyscy zasnęli zgodnie z planem, od kilku dni stopniowo przestawiani na chiński czas. Na lotnisku było trochę czekania na bagaże, ale też poszło w sumie dość sprawnie. Niestety zmęczenie dopadło nas w samochodzie. Akurat wpadliśmy w poranny korek wjazdowy, który skończył się dla niektórych problemami żołądkowymi. Reszta dnia minęła nam już jak z bicza strzelił. Przez cały dzień funkcjonowaliśmy na podwyższonych obrotach. W sumie nic dziwnego – wszytko nowe: nowe otoczenie, nowy dom, nowi znajomi istny nowy świat. Kłopoty zaczęły się dopiero pod wieczór, gdy okazało się, że zatrzasnęliśmy drzwi wejściowe do naszego mieszkania. Akurat wyszliśmy tylko na basen i mieliśmy zaraz potem iść spać. A tu taki klops. Zmagania z drzwiami trwały ponad dwie godziny. Na szczęście dzieciaki przezimowały ten czas u sąsiadów, bawiąc się chyba nawet całkiem nieźle. Całą akcję zakończyło ostatecznie użycie łomu. Nic dziwnego, że po takich przeżyciach spaliśmy potem prawie do południa. Na szczęście kolejne dni nie były już tak naszpikowane atrakcjami i mogliśmy stopniowo przyzwyczajać się do nowej strefy czasowej.

Miało to o tyle znaczenie, że cztery dni po przyjeździe dzieci musiały stawić czoła kolejnemu wyzwaniu. We wtorek zaczynały się zajęcia w nowej szkole. Do tego nauka w języku obcym. Niby wszyscy zdawali sobie z tego sprawę już dawno i przygotowywali na tę okoliczność (m.in. ucząc się angielskiego), ale im bliżej wyjazdu tym napięcie stawało się większe i bardziej obecne. Szczęśliwie tu też wszystko poszło dość gładko. Pomogła szkoła, która jak na razie jest bardzo przyjazna zarówno dzieciom, jak i rodzicom. Zobaczymy jak będzie dalej.

Reasumując, wszyscy mają się dobrze i mimo wielu obaw doskonale poradzili sobie z aklimatyzacją w nowych realiach. Teraz dzielnie czekamy na mamę, która też nie próżnuje domykając różne sprawy w Polsce. A jak w końcu do na dołączy dostanie całą listę zadań do zrealizowania, ale to oczywiście dopiero po tym jak wyściska swoje skarby…

This entry was posted in chinski and tagged . Bookmark the permalink.

One Response to Zmiany, zmiany, zmiany [Chiny]

  1. Wooky says:

    Dzięki za zaproszenie i powodzenia w nowym miejscu! Z przyjemnością będę ślędził

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *