Żółwie i dygresje [Seszele, Mauritius]

Na początku  relacji obiecałem, że będzie jeszcze trochę o żółwiach. Dziś właśnie wpis poświęcony żółwiom, ale za nim do nich przejdę to pozwolę sobie na parę dygresji.

Dygresja numer 1.

Zwróciliście kiedyś uwagę, że po polsku mamy trochę problemu z tworzeniem przymiotników od nazw mieszkańców miast, obszarów i krajów. Niby wszystko jest ściśle określone i uregulowane, ale generalnie można odnieść wrażenie, że nie jest to zbiór zasad, a zestaw wyjątków, które dodatkowo czasami brzmią dziwnie nienaturalnie. W rezultacie mieszkanki Koła żartobliwie nazywa się szprychami, no bo co mają być kolankami?
Weźmy np. tytułowe żółwie. Jeśli one są seszelskie to brzmi to jeszcze dość normalne, ale maurytyjskie żółwie to już jakaś językowa aberracja. Takich niecodziennych przykładów przychodzi mi do głowy jeszcze kilka. Jak waszym zdaniem nazywa się mieszkanka Bangladeszu, Burundi, czy Kiribati?

 

Dygresja numer 2.

Z naszej polskiej perspektywy wydaje się takie oczywiste, że jeździ się po prawej stronie drogi. Mamy co prawda w Europie dalekich sąsiadów – Brytyjczyków i Irlandczyków, a także Maltańczyków i Cypryjczyków – ale to przecież wyjątki potwierdzające regułę. Co ciekawe nasz punkt widzenia na zasady drogowe generalnie dominuje na kuli ziemskiej (według Wikipedii 90% ruchu drogowego odbywa się w ruchu prawostronnym). Przy bliższym spojrzeniu okazuje się jednak, że sprawa nie jest aż taka prosta, bo po lewej stronie jeździ się aż w 75 państwach i terytoriach na świecie. Należą do nich przede wszystkim kraje wyspiarskie (jak właśnie Seszele i Mauritius, czy Australia i Japonia, Indonezja), ale także niektóre duże obszary lądowe przede wszystkim w południowej Afryce i Azji (np. Indie i Malezja). Razem stanowią one aż 35% lewostronnych miejsc na świecie, czyli w sumie nie mało i właśnie przez to podróżując stosunkowo łatwo natknąć się na kraj ruchem drogowym postawionym na głowie.

 

Dygresja numer 3.

Czy wiecie, że Mauritius i Seszele są dwoma z dziesięciu krajów na świecie, które należą jednocześnie do Międzynarodowej Organizacji Frankofonii i Wspólnoty Narodów, czyli teoretycznie mówi się w nich i po francusku i po angielsku. Tak w ramach nikomu nie potrzebnej wiedzy pozostałe 8 to: Cypr, Dominika, Ghana, Kamerun, Kanada, Rwanda, Saint Lucia i Vanuatu. Swoją drogą byłem na Cyprze i w Ghanie i jakoś nie zauważyłem tej francuskojęzyczności, ale kto wie.
Mauritius jest w tej grupie ciekawszym przykładem dwujęzyczności i hybrydowego systemu prawnego, co bezpośrednio wynika z kolonialnej historii wyspy. W rezultacie np. konstytucja kraju napisana została po angielsku, a kodeks cywilny po francusku. To trochę przypomina mi sytuację Finlandii, której hymn w oryginalne napisany był po szwedzku, co z kolei zawsze kojarzy mi się z naszym eposem narodowym, który zaczyna się taką oto apostrofą: “Litwo! Ojczyzno moja!…”

 

A powracając do naszych baranów, czyli seszelsko-maurytyjskich żółwich. To te żółwie są absolutnie super! Dla mnie prawdziwy hit tego wyjazdu. Choć pochodzą z dalekiego archipelagu Seszeli to obejrzeć można je i na Mahe i na Mauritiusie. W niektórych miejscach mają ich całe stada i nie tylko można je dotknąć, ale też dokarmić.

 

 

 

 

 

 

This entry was posted in Indyjskie and tagged , . Bookmark the permalink.

One Response to Żółwie i dygresje [Seszele, Mauritius]

  1. Magda says:

    W niektorych miejscach (np. La Vanille crocodile park) na zółwiach mozna nawet pojezdzic !!! 🙂

    https://plus.google.com/u/0/photos/100855144854203402528/albums/6133932213109128897?cfem=1

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *